Jesień w tym roku niesamowicie Nas rozpieszcza i w pewnych momentach wręcz przechodzi samą siebie. Październik przyczynił się do tej pięknej aury, więc zasługuje na to, żeby o nim wspomnieć. Otwieram na blogu nowy cykl „MOIMI OCZAMI”. W każdym takim poście dokonam podsumowania mijającego miesiąca. Wpisy te będą się składać przede wszystkim ze zdjęć i krótkich komentarzy na ich temat. Jeżeli trafię w sieci na coś, co będzie warte podzielenia się z Wami lub wydarzy się w moim życiu coś, co chciałabym powiedzieć na forum, to oczywiście nie omieszkam tego zawrzeć w postach „MOIMI OCZAMI”.
Powyższe zdjęcie zrobiłam pod koniec października i uparcie twierdzę, że to jedno z moich najbardziej udanych zdjęć. Może dlatego, że jestem zakochana we wschodach i zachodach słońca? Na tyle mocno, że jadąc samochodem główną ulicą musiałam (musiałam!) się zatrzymać, wysiąść z samochodu i zrobić bardzo szybko zdjęcie. Na moje szczęście ruch jakby zamarł na te kilka sekund.
Październik był piękny, zaskakujący w wielu aspektach. Założyłam własnego bloga. Ta decyzja kiełkowała we mnie przez około 2 lata. Podejrzewam, że gdyby nie impuls, który spłynął na mnie niespodziewanie w pewien wrześniowy poranek, do tej pory byłabym tylko czytelniczką innych stron. Wkładam wiele serca w tworzenie mojego miejsca w sieci. Mam nadzieję, że powoli zdobędę Wasze zaufanie i zainteresowanie.
Delektowałam się ostatnimi pomidorami z własnej szklarni.
Jedliśmy wiele dobrych rzeczy. Zawędrowaliśmy do dzieciństwa pochłaniając kopytka posypane posiekaną pietruszką, parmezanem i oprószone mielonym chili.
Poczyniłam również coś, co smakowało nam tak bardzo, że nie zdążyłam zrobić zdjęcia „po upieczeniu”. No cóż, bywa i tak. Wegetariańska tarta z porem, brokułem, cebulą i cukinią. Mąż nakazał mi wręcz, że musi się znaleźć na blogu. Dopracuję recepturę, upiekę jeszcze raz, zrobię sesję i podzielę się z Wami na pewno moim wymysłem!
Zabrałam się w końcu za dynię, którą podarował mi sąsiad na początku września. Postawiłam sobie ultimatum, że jeżeli jej nie ruszę do ustalonego przez siebie dnia, to będę zmuszona ją oddać komuś, kto się nią dobrze zaopiekuje. Podziałało to na mnie niesamowicie motywująco i przy najbliższym wolnym dniu dynia była już rozbrojona. To cacko ważyło grubo ponad 20 kilogramów. Zrobiłam 2 ciasta dyniowe (które już niedługo zawita na blogu), niezliczoną ilość muffinek, zupę dyniową, smoothie, wybrałam wszystkie pestki, a z reszty zrobiłam puree (kilka kilogramów!)
Rosół w niedzielę to dla nas coś tak oczywistego jak to, że Polska leży w Europie. Przy okazji poniższego zdjęcia, dynia – olbrzym po prawej stronie jest widoczna.
Najbardziej cieszy to, że prawie wszystkie warzywa pochodzą z własnego ogrodu!
Pamiętacie Światowy Dzień Makaronu i mój przepis z tej okazji na makaron z pomidorami, bazylią i czosnkiem? Nie mogłam się oprzeć i na drugi dzień zrobiłam domowy makaron do rosołu. Niebo!
Prace nad blogiem trwają nieustannie. Mąż musi mnie siłą wyciągać z biura, ale też bardzo pomaga przy sesjach zdjęciowych i jestem mu za to niezmiernie wdzięczna. Mam świadomość tego, że wspiera mnie całym sobą, pomaga jak może i dopinguje jak nikt inny. Udał mi się Ten Jedyny, nie powiem, że nie! Przesiadywanie wieczorami przy Make Life Tasty stało się już moją tradycją.
Jakże przydatne rzeczy znalazłam na rodzicowym strychu! Dwa duże kawałki styropianu, które służą mi za blendy, małe sztachetki z płotu w dwóch kolorach i białą pozostałość po meblach, które wykorzystuję jako tło.
A tak mniej więcej wygląda backstage sesji zdjęciowej. Na parapecie suszy się jeszcze kilka ostatnich grzybów, a na grzejniku wyżej wspomniane pestki z dyni.
Miałam jednak czas dla siebie. I bardzo mile go spędzałam!
Co do grzybów, kilka kozaków panoszyło się u nas na podwórku.
Październik uwielbiam za różnokolorowe liście, które są wtedy prawdziwą sztuką!
Nie byłabym jednak sobą, gdybym ich kreatywnie nie wykorzystała. Efekt mnie naprawdę zadowolił.
Październik oznaczał dla Nas wyczekane wakacje! Pisałam już o nich co nieco w pierwszej części relacji z Alicante.
1. Kubek z gorącym napojem w październiku to samo dobro / 2. Na śniadanie czasem wystarczy zielona herbata i świeży ciemny chleb z dżemem truskawkowym domowej roboty / 3. Takich słonecznych dni było wiele i każdym cieszyłam się jak dziecko! / 4. To zdjęcie przywołuje u mnie uczucie nostalgii.
Październik również dał Nam kilka deszczowych dni…
… i pierwsze przymrozki, których efekty chętnie fotografowałam.
Cudownie spaceruje się w takie poranki. Para wypływa z ust pod wpływem chłodu, trawa szeleści pod stopami, a piesek nie daje odpocząć. Było zimno, więc musiałam już założyć moje zimowe wdzianko (ocieplane legginsy i buty typu EMU). Pikson wydawał się być kompletnie niewzruszony pogodą. Podejrzewam, że gdyby nadszedł koniec świata, to najważniejsze dla niego byłoby to, żebym rzuciła mu jego ukochane kółeczko. Zabawowy z niego pies (czasem aż za bardzo).
Na koniec październikowe Święto, które przypomniało Nam o bliskich, których już z Nami nie ma. Mimo, iż z niedowierzaniem kręcę głową na te wszystkie udziwnienia (grobbing? cmentarna moda? – seriously??), mam nadzieję, że każdy z Was spędził te Święta w gronie rodziny z odrobiną zadumy i refleksji. Pamiętajmy o tych cudownych ludziach codziennie… Zapewne na to zasługują.
Październik obfitował również w wyzwania blogowe. Bardzo chętnie wzięłam udział w dwóch. Wyzwanie u Uli trochę mnie rozkręciło i ośmieliło blogowo. Już pierwszy wpis, który poczyniłam w związku z tym, wymagał kreatywności od uczestniczek. Natomiast wyzwanie u Natalii było świetną zabawą z odrobiną refleksji nad Naszą kobiecością! Podsumowanie tego przedsięwzięcia wraz ze zdjęciami dało mi wielką frajdę!
Ciekawy październik dobiegł końca. Listopadzie, uczynię Cię pięknym!
Hej, a jak Wam minął ten miesiąc?
nieidealna perfekcjonistka
16 listopada 2014 @ 10:06
widać, że dużo serca wkładasz w ten blog :)
wsparcie rodziny jest bardzo ważne, mój M. czasami bywa zazdrosny o bloga ;)
jak powstała kreatywna praca z liści? :)
a zdjęcie są przepiękne. szczególnie pierwsze i te z kroplami deszczu mnie zachwyciły :)
Jola Piasta
16 listopada 2014 @ 20:19
Po takim odzewie, aż skaczę z radości. Dziękuję za zauważenie i docenienie! Miód na me blogerskie serce :* Racja bez wsparcia najbliższych jest o wiele trudniej tym bardziej, że prowadzenie bloga to naprawdę czynność wymagająca czasu, poświęcenia i zaangażowania. Rzeczywiście Nasi mężczyźni chyba czasem mogą czuć się troszkę…niedopieszczeni? :)
Liście kakao= bałagan i zadowolenie Joli :)
Lubimy się ze swoim smartfonem, to i zdjęcia są dosyć przyzwoite ;)
Dzięki za pozostawienie śladu i mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na trochę dłużej ;*
Pozdrawiam!
Beata Kaczmarek
11 listopada 2014 @ 19:23
Przepięknie, przypomina mi dom rodzinny.
Jola Piasta
12 listopada 2014 @ 20:35
Cóż za komplement! ;*
Ania Legenza
6 listopada 2014 @ 12:14
Nie mogę przestać zachwycać się nad Twoimi zdjęciami! Są piękne <3
Jola Piasta
6 listopada 2014 @ 12:32
Aniu, dziękuję Ci tak bardzo! Wiele dla mnie znaczą takie komentarze. Jeszcze ogrom pracy przede mną w kwestii zdjęć, samego bloga. Wiem jednak, że pracą, systematycznością, a przede wszystkim pasją można zdobywać góry i spełniać marzenia ;) A ze smartfona wyciskam ostatnie soki, żeby zdjęcia były chociaż przyzwoite! :)
Ania Legenza
6 listopada 2014 @ 12:34
Są na prawdę piękne, chciałabym takie robić :) Jeszcze smartfonem. Mój telefon niestety w kwestii zdjęć nie chce ze mną współpracować.
A w ogóle myślę, że foto wpis z poradami jak robić świetne zdjęcia smartfonem zrobiłby furorę :)
Jola Piasta
6 listopada 2014 @ 12:40
Pozostaje mi tylko podziękować i skryć rumieńce na twarzy :* Nad takim wpisem myślę, odkąd ludzie pytają czym robię zdjęcia, a w efekcie są zazwyczaj zaskoczeni moją odpowiedzią. Kilka wskazówek nawet mam już wypisanych w czarodziejskim notesiku :D
PS Bardzo się cieszę, że czasem do mnie zajrzysz, to dla mnie wielka motywacja!
Joanna M
6 listopada 2014 @ 11:38
Przepiękne zdjęcia;) Zapraszam do mnie na październik moimi oczami;) Sfotografowałam tę samą drogę chyba nawet;P Muszę się nauczyć też robić takie ładne zdjęcia jak Ty, albo Cię będę wynajmować po prostu…:) Miłego dnia http://szycie-mojehobby.blogspot.com/
Jola Piasta
6 listopada 2014 @ 12:28
Dziękuję! Może kiedyś zajmę się tym na poważnie, kto wie ;) Pozdrawiam!