Kiedy byłam dzieckiem rodzice zawsze kupowali mi kalendarz adwentowy z czekoladkami. Prostokątny, mniejszy lub większy, z maleńkimi okienkami do otwierania każdego dnia. Nie była to jednak jakaś Nasza wielka tradycja. Nie dostawałam dwudziestu czterech prezentów, które byłyby skrzętnie pakowane i zawieszane na specjalnie przygotowanym domku z drewna.

I wiecie co, w ogóle tego nie żałuję. Te czekoladki, każda jedna, sprawiały mi już tyle frajdy i radości, że nawet nie myślałam o czymś więcej. Zresztą wiedziałam, że ostatniego dnia jest Wigilia, a zatem ekscytacja przed rozpakowaniem prezentów narastała we mnie prawie przez miesiąc.

W dorosłym życiu również nie przygotowywałam kalendarza adwentowego. Na początku w ogóle o nim nie pamiętałam i nie zawracałam sobie głowy. Kiedy nadeszła pora na Instagram i Pinterest, zaczęłam się inspirować i niektóre kalendarze były tak piękne i pomysłowe, że zapragnęłam sama taki stworzyć. Ale nadal było mi nie po drodze. Budziłam się w ostatniej chwili i zawsze było już za późno. Obiecywałam sobie, że w kolejnym roku na pewno zdążę. Kolejne lata znowu mi uciekały.

W tym roku postanowiłam już na poważnie, bez wymówek, odpowiednio wcześniej zabrać się za ten temat. Tylko pojawiło się w mojej głowie kilka wątpliwości. Dzieci nie mamy, więc zabawek do środka nie włożymy. Jakieś upominki dla Nas? Odpada – ledwo wyrabiamy się z kupnem podstawowych prezentów. Słodycze skreśliłam już na samym wstępie – nie jemy ich, a kalendarz adwentowy to żadna wymówka. Mogłabym oczywiście włożyć tam np. po cukierku dla mnie i lubego, ale wiecie co? Wolę sobie zostawić słodyczowego smaka na domowe ciasta świąteczne, których mam zamiar zjeść tyle, ile tylko w siebie wcisnę. Kupnych słodyczy nie jem, więc nic na siłę.

Kalendarz adwentowy bez słodyczy i prezentów

Zatem co zrobić? Kalendarz adwentowy otwiera się każdego dnia od 1. grudnia, więc coś musi się tam znaleźć. I wpadłam na pomysł świątecznych przyjemności. Po jednej na każdy dzień. Oczywiście najpierw chciałam stworzyć przedświąteczną listę ”to do” z zadaniami do wykonania (nie oceniajcie, jestem trochę jak Monika z Friendsów), ale szybko się zreflektowałam. Przecież idea kalendarza adwentowego jest taka, że ma przynosić radość i ekscytację, a nie dokładać kolejnych obowiązków.

W związku z tym Nasz kalendarz posiada 24 okołoświąteczne przyjemności do zrealizowania. Wszystko po to, żeby umilić czas oczekiwania na Święta Bożego Narodzenia, wprowadzić klimat i przypomnieć sobie w tym zabieganym czasie, że najważniejsze są relacje i czas spędzony z najbliższymi.

Na karteczkach są ukryte różne pomysły. Jedne do zrealizowania w kilka minut, inne troszkę bardziej pracochłonne. Na przykład wypad na łyżwy, pieczenie i dekorowanie pierniczków, świąteczny film, ale też rozgrzewający grzaniec, czy pocałunek.

Znałam wszystkie propozycje, więc żeby nadać całej sprawie odrobiny tajemniczości i podsycić Naszą ekscytację, pomieszałam karteczki. W związku z tym nie mamy pojęcia, jaka przyjemność Nas czeka danego dnia. To rozwiązanie ma jedną wadę – jeżeli na przykład pieczenie i dekorowanie pierniczków, czyli bardziej wymagający pomysł, wypadnie w dzień Naszej nieobecności w domu, będziemy musieli przełożyć tę przyjemność na bardziej dogodny dzień. Ale nie bądźmy tacy skrupulatni. Najważniejsza jest tradycja, dobra zabawa i wspólnie spędzony czas.

To będzie magiczny czas!

Do przygotowania mojej wersji kalendarza użyłam:

  • kilku gałązek sosny
  • biało czerwonego i naturalnego sznurka
  • papieru do pakowania prezentów w odcieniach złota
  • brązowych, naturalnie wyglądających kartek (użyłam tylnej okładki z bloku rysunkowego)
  • karteczek do wpisywania pomysłów (wycięłam je z brystolu)
  • markera
  • taśmy klejącej
  • taśm ozdobnych samoprzylepnych
  • małych klamerek (użyłam zwykłych i ze świątecznym motywem)
  • lampek led
  • dużo cierpliwości

Dodam tylko, że jeżeli odwiedzicie Pepco i Kik, to spokojnie znajdziecie tam wszystkie potrzebne pierdółki do ozdoby swojego dzieła.

Szczerze ostrzegam, że to nie jest wersja dla zapracowanych. Nie zrobicie tego kalendarza w 5 minut. Ale jeżeli będziecie mieć kogoś do pomocy, to śmiało wyrobicie się podczas oglądania filmu.

Ja ten wpis dodaję bardziej jako pomysł, a nie szczegółową instrukcję obsługi. Wykorzystajcie to, co macie pod ręką i działajcie. Niech głos zabierze kreatywność.

Na Instagramie dołączyłam krótki filmik, na którym pokazuję, jak dokładnie powstaje taka paczuszka. To w razie, gdybyście rzeczywiście mieli ochotę na zrealizowanie mojego pomysłu, do czego bardzo Was zachęcam!

Nie musicie mieć dzieci, żeby cieszyć się z ekscytacji, którą przynosi Kalendarz adwentowy. Dajcie się ponieść wyobraźni. Włóżcie do niego wszystko, na co tylko macie ochotę. Mogą to być upominki, słodycze przemieszane z owocami, zadania, przyjemności, filmy do obejrzenia, tematy do przegadania, miłe słowa. Możliwości, jakie niesie ze sobą kalendarz adwentowy jest mnóstwo. Warto z tego skorzystać.

∗∗∗

A Wy przygotowujecie Kalendarze adwentowe? Ja już mam pomysł na przyszły rok i szczerze mówiąc myślę, że to będzie dla Nas osobisty hit!

∗∗∗

Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!

PODOBNE WPISY

ZOSTAW KOMENTARZ