Podsumowanie listopada w połowie grudnia? No cóż – moim noworocznym celem powinna być praca nad systematycznością. Dodaję jednak ten wpis, ponieważ nie samym DIY człowiek żyje. No i polubiłam te wpisy. Także zapraszam na listopad moimi oczami.
To był dla mnie miesiąc…dziwny? Zmienny. Tak, zmienny to dobre słowo. Miałam dni, kiedy praca mnie pochłaniała od rana do nocy, a humorem, energią i pozytywnym nastawieniem mogłabym obdarować wszystkich sąsiadów. Nagle przychodziły dni, kiedy ugotowanie obiadu sprawiało mi niemierny problem, snułam się cały czas po domu, szukając pretekstu do rozpoczęcia bardzo uciążliwego marudzenia. Wiele planów na ten miesiąc kopnął przysłowiowy…wiecie co i nie czuję się z tym dobrze. Perfekcjonizm daje się we znaki. Kiedyś będę musiała o nim napisać trochę więcej. Muszę również przypomnieć sobie własny post o tym, jak kreatywnie spędzić jesień, inaczej zginę w jej czeluściach. No cóż, powiało niezłą dawką pesymizmu, więc szybciutko przejdę do zdjęć, żeby i na Was nic złego nie przeszło.
Chyba najwięcej zdjęć robiłam na spacerach z psiakiem. Natura wygrała. Ale serio – jeżeli ja widzę różowe – dosłownie różowe niebo, to jak mogłabym tego nie uwiecznić? No jak?
Ostatnie oznaki jesieni w naszym ogrodzie.
Widok z okna często przyprawiał o lepszy humor.
A później na spacerach było już tylko tak.
Wyciągnęłam już czapkę, rękawiczki i grube szale.
Jadłam…
…czytałam…
…spacerowałam…
…piłam… (różne trunki, na bloga dodaję jednak tylko zdjęcia kawencjusza)
1. Ciasto ze śliwkami i kruszonką jest moim wybawieniem zawsze. ZAWSZE!/ 2. Czapkę nosi się świetnie. To już ten czas./ 3. Jeszcze troszkę i skomponuję dobry przepis na drożdżowe bułeczki (rollsy tak zwane). / 4. Czas na planowanie również się znalazł. Planuję dużo. Czasem chyba za dużo.
Czas przygotowań świątecznych zaczęłam w listopadzie i trwa on nadal. Nigdy w życiu jeszcze nie miałam takiego bałaganu (artystycznego :D ), o czym pisałam w poście o świecznikach DIY.
Dorwałam kolejną ogromną dynię i przerobiłam ją na pyszności + puree dyniowe na zimę.
Poprzedni miesiąc był miesiącem nutelli. Dorwałam ją w swoje szpony i biedulka nie miała szans. Żadnych.
Dołączyłam również do dwóch wyzwań fotograficznych z naciskiem na kreatywność.
Najpierw zauroczyło mnie fotograficzne zimowe wyzwanie u Natalii z www.jestrudo.pl. Zdecydowałam się na nie od razu i bardzo się z tego cieszę. Jednak po jakimś czasie natknęłam się na fotograficzne wyzwanie u Doroty z www.kameralna.com.pl i po przeczytaniu tematów zdjęć i całej tej świątecznej otoczki, nie potrafiłam sobie odmówić tej przyjemności i również dołączyłam do grona uczestników. Także…stałam się rasowym uczestnikiem takich wyzwań i dobrze mi z tym :) Po zakończeniu projektów na blogu pojawią się podsumowania ze zdjęciami i opisami wyzwań. Wszyscy zobaczą moje zmagania w tej kwestii, a póki co możecie je obserwować na Instagramie.
nieidealna perfekcjonistka
30 grudnia 2014 @ 18:25
przepiękne zdjęcia ze spaceru i ogrodu :))
i jak perfekcyjnie nakryty stół – podziwiam :))
Jola Piasta
2 stycznia 2015 @ 18:53
Kochana! <3
Chettys
21 grudnia 2014 @ 08:58
Te ostatnie czekoladowe zdjęcią wyglądają baaardzo apetycznie:D Miałaś bardzo kreatywny listopad mimo, że ten miesiąc swoją aura nie zachęcał do działania. Brawo!
Jola Piasta
22 grudnia 2014 @ 10:49
Dziękuję! Faktycznie przy robieniu tych ostatnich zdjęć musiałam się powstrzymać, żeby nie wyjeść wszystkiego ze słoika ;)
Chettys
23 grudnia 2014 @ 16:08
hihi ale po sesji już można było:)