O, nie! Kolejna osoba przestała mnie obserwować na Instagramie! Kolejna osoba postanowiła nie tracić czasu na oglądanie moich zdjęć i czytanie opisów pod nimi. Kolejna osoba stwierdziła, że nie jestem na tyle dobra, żeby zaśmiecać sobie moimi fotografiami swoją instagramową tablicę. Czuję, że tracę grunt pod nogami…
Spoglądam na ilość obserwujących i jest ich mniej o jedną, dwie osoby. Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. I KTO dopuszcza się tak strasznego czynu, jakim jest ponowne wciśnięcie tego cholernego przycisku „obserwuj”, co doprowadza do zaprzestania śledzenia moich poczynań. W tym celu przeszukuję Internet, a wujek Google podpowiada, że są specjalne aplikacje, żeby się tego dowiedzieć. Tego i wielu innych rzeczy – kto, kiedy, w jakiej ilości. Po chwili program widnieje już na ekranie mojego telefonu. Rejestruję się i moje miejsce dowodzenia jest gotowe do użytku. Od tej chwili wiem, kto dokładnie przestał mnie obserwować, kto jest najbardziej aktywny, a kto jest tak zwanym „obserwatorem duchem”. Wiem wszystko. Wydaje mi się, że to świetna sprawa. No bo znając takie statystyki, mogę się dostosować. Moje działania mogą trafić do większej liczby osób, jeżeli wiem, że coś komuś nie pasuje.
Zatem od teraz sen z powiek spędza mi rozkminianie o tym, dlaczego niektórzy odchodzą. W efekcie staram się robić bardziej artystyczne zdjęcia/minimalistyczne zdjęcia; pisać pod zdjęciami więcej słów/mniej słów; dodawać więcej zdjęć jedzenia/książek; publikować częściej/rzadziej.
Ale nic się nie zmienia. Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Bywają dni, kiedy tylko tracę Obserwujących, a nowych nie widać na horyzoncie. Przykro mi z każdą taką stratą. Co robię nie tak? Jestem zła, wściekła, żeby za chwilę być bliska płaczu. Aplikacja na telefonie daje znać, że cały czas ktoś stwierdza, że już mi wystarczy tej pociechy, że właśnie postanawia, że nie jest już zainteresowany moimi wypocinami. Zaczynam nienawidzić tej cholernej aplikacji. Sprawdzam ją nałogowo. Szalę goryczy przelewa sytuacja, w której przestaje mnie obserwować popularna „Instagramowiczka”, którą ja dla odmiany śledzę od początku. A dołączyła do grona moich „Insta Friends” dzień wcześniej, informując mnie, że jest zauroczona całym profilem. Myślałam, że posikam się z radości. Radość ta, jak już wspomniałam, nie trwała długo. Koniec. Obrażam się na Instagram, na ludzi, na cały świat.
I w końcu do mnie TO dochodzi. Budzę się z tego koszmaru.
I tak, przyznaję się, powyższa historia, to moja historia sprzed kilku miesięcy.
Kasuję sławną aplikację i przestaję świrować.
Jak Boga kocham, ja nie wiem, co sobie myślałam. Kompletnie mi odbiło. W krytycznym momencie potrafiłam siedzieć z nosem wlepionym w ekran telefonu i dosłownie wyczekiwać momentu, kiedy wyskoczy mi informacja, że ktoś właśnie przestał obserwować mój profil. Teraz chce mi się śmiać, ale wtedy faktycznie dałam się złapać na „magię” tego portalu. Chciałam, żeby to co publikuję, podobało się absolutnie wszystkim. Chciałam dogodzić każdej jednostce. W efekcie to ja zaczęłam się dostosowywać. Zaczęłam odczuwać presje, że muszę być najlepsza, że muszę zatrzymać przy sobie każdą osobę. To było tak niezdrowe podejście do tematu, że teraz pisząc to wszystko, nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka miesięcy temu miałam kompletnego bzika na punkcie Instagramu.
Nic się nie zmieniło – dalej co jakiś czas tracę kilku „instagramowych przyjaciół” i nadal uwielbiam tę społecznościówkę. Natomiast o 180 stopni zmieniło się moje podejście do tej kwestii. No bo co to tak naprawdę oznacza? Że ktoś nie lubi mojej osoby? Że nie daję z siebie wszystkiego? Że niczym się nie wyróżniam? Ano nie. To oznacza tylko tyle, że każdy ma wybór, czym chce się karmić. To jest naturalne, że ludzie zmieniają zdanie. Co chwilę podoba Nam się coś innego. To jest bardziej, niż logiczne.
Wyniosłam z tego doświadczenia bardzo ważną lekcję. Zawsze, mimo wszystko powinnam robić swoje. Nie oglądać się na innych. Nigdy nie dam rady wszystkich zadowolić. Zresztą już nie odczuwam takiej potrzeby. Dałam sobie przestrzeń w tym względzie, zeszło ze mnie sztucznie nadmuchane powietrze. To zapewne sprawka chęci bycia najlepszą we wszystkim, co robię – to uczucie cholernie utrudnia mi życie. Ale zrozumiałam, że wystarczy, iż będę po prostu wiarygodna. Pozostanie sobą w tym wyścigu szczurów to prawdziwa harówka, ale warta wszystkiego.
Przepraszam za chaotyczność tego wpisu. Tak się dzieje, kiedy temat wzbudza we mnie różne emocje, od tych złych, po dobre. Chciałam po prostu przypomnieć Wam, że górnolotne hasło „bądź sobą”, może i jest oklepane, ale na pewno nie głupie. Tylko wtedy, kiedy będziemy w stu procentach zgodni z własnym ja, uda Nam się czuć wszechobecny spokój, cokolwiek będzie się w naszym życiu działo…nawet jeżeli chodzi o sprawy na Instagramie :D
LUCKY COLA
2 lutego 2024 @ 12:35
Experience the thrill of victory – play our online games today! Lucky Cola Casino
Katrina Maślińska
11 lutego 2018 @ 18:09
Oczywiscie ze tak to dziala, ale ja np czasem robie czystki na instagramie, gdyż wiele kont ktore polubilam i zaczelam obserwowac robi sie zwyczajnie nudne, albo ktos wrzuca 30 fotek tego samego dnia, albo zdjecia sa paskudnej jakosci, albo non stop przedstawiaja to samo, wtedy klikam unfollow.
D&P blog
24 sierpnia 2017 @ 11:36
Święta racja! Ja też byłam na tym etapie, że czekałam aż wskoczy 1 followers albo wyskoczy 1 followers. Poza tym naprawdę? Do czego ten świat zmierza….obserwuję to z punktu widzenia blogerki i specjalistki ds. mediów społecznościowych.
Anna Pawłowska
20 marca 2017 @ 00:43
Na czym polega popularność na instagramie? Wiadome na obserwujących. Ktoś cie zaprasza ty jego zapraszasz, wstawiasz super zdjęcie i masz 30 itd.. nowych lajków rewanżujesz się też tym samym jeśli spodobały ci się ich profile a w 100% tak jest bo wchodzą najlepsi …ludzi na twoim profilu przybywa ty jesteś szczęśliwa masz już 500 polubień strony, i ludziki zaczynają uciekać, i uciekać ale nie dlatego że jesteś nudna masz brzydkie zdjęcia itd… czy przyjrzałaś się dokładnie profilom jakie cie polubiły i jakie uciekły ? przykład….Pani Kowalska z Bangladeszu ma 200 postów obserwowanych ma 8000tys a sama obserwuje 100 osób !! Jej profil zaczyna być popularny bo robi to nałogowo zaprasza ciebie ty zapraszasz ją a za tydzień ucieka ty tego nie werfikujesz ona na tym korzysta ( nie każdy sprawdza statystykę ) ja miałam 200 laków po tygodni zostało mi 150 wchodziłam na foty oceniałam zdjęcia bo staram sie zaglądać do każdego a to daje pewność że jak czmychnie ty się nie zorientujesz wpadnie raz czy dwa i cześć …. weszłam na tych 50 uciekinierów gdy oceniasz zdjęcia znasz swoich obserujących mnie nikt nie zrobi w balona … obserwowali mnie naparwde ludzie którzy mieli co pokazać a nie jakieś amatorskie domowe fotki zza okna…. wchodziłam na każdy jeden profil piekne krajobrazy dziewczyny 10 tyś lajków do strony a sama obserwowała garstkę ludzi !!! w ten sposób rośnie popularność …. nie mam aplikacji do sprawdzania ale nikt ze mnie nie nie bedzie robić głupka ci co uciekli myślac ze sie nie zorientuje też przestałam ich obserwować …..
Jola Piasta
21 marca 2017 @ 22:58
Kompletnie nie postrzegam tego w taki sposób. Oczywiście są (jak wszędzie) osoby, które postępują niefajnie, byle tylko za wszelką cenę ich profil stał się w jakiś sposób popularny. Ja nie weryfikuję już dawno tego, kto decyduje się mnie opuścić. Trudno byłoby to teraz robić, bo nie ma szans, że przy mojej liczbie Obserwatorów ogarnę, kto przestał obserwować mój profil. A aplikacji ani mi się śni ponownie ściągać. Wyjaśnienie jest w tekście. Ale abstrahując od tego, w życiu nie zaczęłam obserwować kogoś, bo ktoś zaczął obserwować mnie. U mnie nie wchodzi to w grę :) Jeżeli inni się tak bawią, to już nie wnikam.
moje IDEALIA
13 kwietnia 2017 @ 14:58
Strasznie mnie to denerwuje i dopiero po dłuższym czasie zorientowałam się jakim sposobem niektórzy zdobywają tak dużą liczbę followersow. Jednego dnia cię obserwują, ty odwdzięczasz tym samym, a następnego dnia już ich nie ma. Zdarzyło mi się zaobserwować to u kilku znanych blogerek.
CreativeMessBlog.pl
24 października 2017 @ 22:35
Też to ostatnio zauważyłam.. strasznie słaba metoda pozyskiwania lajków.. :/
Vayatka Pełnią życia
9 marca 2017 @ 16:40
Chyba każdy, komu zależy na treściach, którymi się dzieli musi przez to przejść. Dziękuję, że o tym napisałaś. W moim przypadku liczby są niewielkie i choc bardzo widoczne jest kiedy ktoś zrezygnuje z obserwowania to staram się skupiać na tym, co faktycznie chcę przekazać a nie wpasowaniu się w to, co inni chcą czytać.
Nie Bieska
29 stycznia 2017 @ 13:58
Zabawnie to napisałaś, trzeba mieć dystans do takich spraw, więc brawo za wnioski :) Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki (a raczej palca), więc nie docenia się tego.
Kasia
4 września 2015 @ 20:29
Jolu dobrze Cię rozumiem, bo ja mimo że mam bardzo niewielu obserwatorów odczuwam ukłucie za każdym razem kiedy ktoś odpada. Ostatnio przestała mnie obserwować bardzo lubiana przeze mnie blogerka, którą często lajkuję, widocznie dla niej nie jest ciekawe to co pokazuję ale tak naprawdę złapałam się na tym, że cholerka! przecież to ja uwieczniam tam moje momenty, to ja pokazuję to co chcę i jeśli komuś się to nie podoba lub ja się nie podobam to co z tego? Ja mam piękną tablicę wspomnień, na której uwieczniam to, co kocham i naprawdę bardzo chętnie wracam do tych fotek, wspominam i w momentach utraty motywacji i sił do działania to podnosi mnie na duchu :) U mnie to tak działa i już mnie to tak nie boli utrata tych nielicznych obserwatorów ;) pozdrawiam
use imagination
20 lipca 2015 @ 16:58
Hm. Chyba właśnie przechodzę ten etap. Z trochę mniejszym natężeniem niż jakieś, dajmy na to, 2 tygodnie temu, ale jednak…i chyba otworzyłaś mi oczy nieco szerzej, niż sama zdołałam to zrobić.
Ta pogoń jest chora. Nie ma z niej dobrego wyjścia.
Chociaż nie, jest. Zatrzymać się. Wyluzować.
Wspaniały tekst, dziękuję.
Jola Piasta
29 lipca 2015 @ 00:18
To ja dziękuję za odzew i czytanie ze zrozumieniem :-)
I dodam tylko… zluzuj – to do niczego dobrego nie prowadzi. Ucz się na moich błędach ;-)
BasiaK
17 lipca 2015 @ 23:31
Nie korzystam z instagrama, ale oglądam Twoje zdjęcia na blogu, są piękne. A do tego jeszcze piszesz szczerze o tym co Cię boli, a w zasadzie bolało. Jest pięknie, jest prawdziwie, cóż chcieć więcej? Liczby nie mają znaczenia, bo jak ktoś powiedział (chyba Regina Brett) – „nie wszystko co się liczy jest policzalne”. Pozdrawiam.
Jola Piasta
18 lipca 2015 @ 22:08
Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. Właśnie tak mój tekst powinien być zrozumiany!
#July15, SIMPLE PLEASURES NO2 | DALEKO OD WIATRU
17 lipca 2015 @ 13:03
[…] osób, jakie obserwuję na Instagramie. Ostatnio zamieściła na swoim blogu bardzo rozsądnego posta na temat instagramowiczowych followersów. Daje do myślenia, niekoniecznie mi, jako […]
kasia
16 lipca 2015 @ 16:36
Poczytuje Twój blog, podglądam instagram od jakiegoś czasu. Ale po tym wpisie chyba przestane. Myślałam, ze fotki, pisanie ma najwięcej frajdy sprawiać samemu autorowi. W końcu najważniejsze robic to, co się kocha. Ale skoro Tobie zależy by Twój profil na instagramie szedł w ilość (obserwatorów),a nie jakość, to szukam innej swojej oazy spokoju i inspiracji w sieci.
Pozdrawiam, Kasia.
Jola Piasta
16 lipca 2015 @ 16:53
Dzięki za komentarz. Zachęcam do przeczytania jeszcze raz tego wpisu, tym razem ze zrozumieniem. Bo właśnie w tym wszystkim chodzi o pozostanie sobą, o czym dobitnie piszę w puencie powyższej treści. Jakiekolwiek inne wnioski, które skądinąd wyciągnęłaś, są wynikiem niezrozumienia mojego przekazu. A szkoda.
Pozdrawiam,
Jola ;-)
Justyna Rolka
16 lipca 2015 @ 08:32
Nie da się każdego uszczęśliwić, warto robić swoje:) Na Instagramie własnie przybyłam Ci ja;))
Jola Piasta
16 lipca 2015 @ 16:55
Tak jest! Kiedy jesteśmy sobą, jesteśmy najsilniejsi.
Bardzo mi miło! Czuj się jak u siebie! :-)
turkusowasowa
15 lipca 2015 @ 19:50
Trochę zajeżdża mi skopiowanym i przerobionym na swoje potrzeby tekstem z książki Tomka Tomczyka… Nie podoba mi się to.
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:34
Witaj,
dziękuję za tak wiele wnoszący i konstruktywny komentarz.
Bardzo Cię jednak proszę o nie posądzanie mnie o kopiowanie KOGOKOLWIEK. Powyższe przemyślenia, jak i cały tekst jest mój i tylko mój. Pomysł na niego jest mój i tylko mój. Wykonanie jest moje i tylko moje. Uczucia, emocje, prawdziwa (podkreślam PRAWDZIWA) historia jest moja i tylko moja. Jak możesz tak bezpodstawnie osądzać mnie o coś tak haniebnego, jak skopiowanie czyjejś pracy? Podczas pisania tego tekstu Tomek nie zaprzątną mi myśli ani na sekundę. Ale chwileczkę, w jakim celu ja się tłumaczę, jak nie mam ku temu powodów.
Bardzo proszę o treściwe argumenty wskazujące na SKOPIOWANIE POWYŻSZEGO TEKSTU PRZEZ MOJĄ OSOBĘ. Czekam z niecierpliwością.
Pozdrawiam,
Jola
Ania Legenza
15 lipca 2015 @ 19:32
Chyba każdy przez chwilę przechodzi taką fazę. Czy to na Insta czy na fejsie. Kiedy ludzie zaczynają odchodzić zastanawiasz się co robisz źle. Generalnie najważniejsze to robić swoje, bo w końcu zawsze dociera, że nie na miejsce starych przyjdą nowi :) A z Instagramem to w ogóle mam śmiesznie, bo zawsze gdy wrzucę zdjęcie jedzenia, które zrobi dla mnie mój mąż z #lubygotuje to masowo ludzie przestają mnie follować :D
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:37
A wiesz, że ja nie zwróciłam uwagi na to, kiedy ktoś odchodzi? Teraz kompletnie nie zawracam sobie tym głowy, bo tak naprawdę nie orientuję się w dokładnych liczbach na Instagramie. Nie rozliczam się przed sobą z ilości obserwujących, czy obserwowanych osób. Teraz podchodzę do tego bardzo zdroworozsądkowo :)
Natalia | minimalnat.com
15 lipca 2015 @ 15:37
Czasami są ludzie, którzy obserwują cię dla jednego zdjęcia, Czasami to konta widma, zamykane przez samych administratorów Insta. Rób swoje, bo Twój profil to jedne z moich ulubionych!
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:38
Kochana! :*
Kasiasss
15 lipca 2015 @ 14:47
Nie mam instagrama, ale też przeżywałam podobną „fazę” ze statystykami bloga ;p codziennie wchodziłam i sprawdzałam czy lepiej czy gorzej i się załamywałam ;) Chyba wszystkim z czasem przechodzi ;)
Ania Kania
15 lipca 2015 @ 13:26
Jejku nie wiedziałam, że to aż tak na Ciebie wpływało! Mi też trochę się smutno robi, gdy ktoś odejdzie, bo zastanawiam się dlaczego, ale potem uznaję, że bardzo dużo osób śledzi innych na Insta po to, by oni zaczęli ich śledzić. Fajnie podeszłaś do tematu bycia sobą i trzymania się swojej wizji. Jak zawsze miło się czytało. ;)
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:39
Moje podejście było bardzo niezdrowe, teraz się tego wstydzę. Jednak, jak z każdej życiowej lekcji, wyciągnęłam wiele wniosków na przyszłość :)
kelnerka bloguje
15 lipca 2015 @ 10:59
Nie mam instagrama, ale bardzo poważnie zastanawiałam się nad założeniem jego, zawsze chciałam się dzielić większą ilością zdjęć, a ta aplikacja by mi to umożliwiła :) Nie dziwię ci się, że przejmowałaś się taką rzeczą. Kobieta to kobieta, zawsze pozostaniemy bardzo uczuciowe :)
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:41
Nie wiem, czy to o kobiecą uczuciowość chodzi. Raczej skłaniałabym się ku chęci bycia idealną we wszystkim. Bo chciałam, żeby mój profil na Instagramie taki właśnie był – idealny. W tej wyidealizowanej wizji obserwujących tylko przybywa, co nie zgadzało się z rzeczywistością, bo u mnie czasem odchodzili. Jednak zeszłam na ziemię – w porę!
Róża Kusyk
15 lipca 2015 @ 09:39
Jak mogłaś przejmować się taką pierdołą?? :P Wiem i rozumiem Cię, ale cieszę się, że doszłaś do tego, że nie ważna ilość, a jakość. Ja Np. uważam, że odnalezienie Cię w czeluściach Internetu jest moim „błogosławieństwem”, już nie pamiętam przez kogo tu trafiłam, ale zostanę i tu i na IG:)
a Twoje zdjęcia są przepiękne, ale już to mówiłam :)
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:42
Dla mnie „błogosławieństwem” tacy czytelnicy, jak Ty!
Viola Kontny
15 lipca 2015 @ 09:18
Prowadzę blog 13 lat. Jeszcze 10lat temu martwiło mnie to, że nikt nie komentuje. Potem martwiło, że za dużo komentuje. Potem zakładałam hasła i je kasowałam. A dziś wiem, że to wszystko jest nieważne! Blog IG to moje miejsce i czy będę miała 1000 obserwujących czy 10 – serdecznie mi to powiewa – jakkolwiek brzmi to być może egoistycznie :) To moja zabawa moja działka mój świat. I wolę mieć 10 znajomych z którymi mam żywy i dobry kontakt, niż morze nieznajomych, którzy z nudów klikają czerwone serduszka :)
Pozdrawiam!
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:42
AMEN!
anetteheyho
15 lipca 2015 @ 09:18
Zgadzam się z Tobą :) nie ma co świrować, w końcu tylko ci których naprawdę interesujesz zostaną!
Aleksandra J
15 lipca 2015 @ 09:18
Genialny wpis! Dlaczego? Bo sama mam te ponad tysiąc obserwujących i wiem co czują ludzie, którzy w swoje zdjęcia wkładają szalenie dużo serca i miłości, gdy kolejna osoba klilka unfollow. Wcześniej reagowałam identycznie jak Ty, aplikację na wyłapywanie unfollowersów mam do dziś, jednak przestałam się spinać, przeżywać i zalewać krwią, używam jej jedynie po to, aby dowiadywać się komu powinnam dziękować za wyjątkową cyberwięź, a kogo omijać. I wszystko to teraz tłumaczy, dlaczego sama obserwuję tak małą liczbę osób :) Bardzo się cieszę, że poruszyłaś tą kwestię, może dasz niektórym powód do przemyśleń
Jola Piasta
15 lipca 2015 @ 21:43
Najważniejsze, to trzymać się swojego z całych sił, w tym poszarpanym świecie. Na chwilę mi to umknęło, ale szybko się ocknęłam i wróciłam na odpowiedni tor.