Wiele osób zaniża własne możliwości, nie wierzy w siłę, jaką w sobie posiada – a bez wątpienia posiada. Tacy ludzie są pełni pasji, posiadają różne talenty, często są pracowici i ambitni, a z jakiegoś powodu nie osiągają sukcesu. Dlaczego? Na pewno nie dla tego, że sukces nie był im pisany. Sukces nie jest czymś, co może Nam być pisane lub nie. Może więc problem tkwi w tym, że notorycznie zaniżamy własne możliwości, pozbawiając się przy tym sposobności osiągnięcia tegoż sukcesu. Sama jednak nie jestem lepsza. Przytoczę krótki dialog z mężem, który wynikł podczas oglądania dokumentu o najwyższym budynku w Dubaju, gdzie ceny za wszystko przekraczały moje pojęcie:
T: Kurczę, mieć takie możliwości, żeby móc pozwolić sobie na pobyt w tym hotelu…
J: Spokojnie, nie masz nad czym rozmyślać, bo nigdy Nas nie będzie stać nawet na jedną noc w tym budynku.
Po chwili się opamiętałam i zaczęłam rozmyślać, dlaczego właściwie kwestionuję osiągnięcie przeze mnie sukcesu… Widzę, że ludzie wokół mnie, którzy mają ogromny potencjał, nie widzą w sobie żadnych pozytywów. W takich sytuacjach na marne jest tłumaczenie danej osobie, że się myli, że może dojść do wyznaczonych sobie celów, że jej umiejętności są w cenie i z góry jest skazana na sukces. Takie rozmowy nic nie dadzą, dopóki człowiek sam do tego nie dojdzie. To jest jak z osobami uzależnionymi. Dopóki same nie zrozumieją, że muszą iść na odwyk, że muszą zmienić swoje życie, to na siłę nikt ich nie nawróci. Chodzi mi o to, że trzeba zastanowić się nad wartością samego siebie. Wiara we własne możliwości jest nieoceniona.
1. Nie porównuj się do innych!
Dlaczego…dlaczego mamy tendencję do porównywania się z innymi? Dlaczego przypisujemy sobie cele innych? Nie mamy swoich? Nie potrafimy ich wyznaczyć? A może wyznaczanie ich jest jedynym wysiłkiem i później nie robimy już nic w związku z ich osiągnięciem? Zgodzę się, że czasem zerknięcie na czyjś sukces może być motywujące. Myślimy sobie, że kiedy innym się udaje, to dlaczego mi ma się nie udać. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że takie „pozytywne” podejście do porównywania jest znikome, a góruje jednak styl ja tego nigdy nie osiągnę; jej się udało, ja nie mam szans; dlaczego ona osiąga same sukcesy, a ja mam tyko pod górkę; BEZ SEEEEENSU. Ku pamięci: każdy ma inne talenty, inny charakter, temperament, możliwości, ambicje. Nie możemy więc porównywać się do innych, ponieważ to nie jest żaden wyznacznik. A robiąc to, tylko się dołujemy, ostudzamy Nasz zapał, niszczymy kreatywność i pomysłowość. Miej własne cele, własne marzenia, własny sposób pracy i motywacji. Jedyną osobą, do której możesz się porównywać jesteś Ty z wczoraj. To jest dobre porównanie, bo możesz obiektywnie sprawdzić, czy Twoje działania popychają Cię do przodu, czy wszystko idzie tak, jak tego chcesz.
2. Wzmacniaj swoje zalety, niweluj lub akceptuj swoje wady.
Wypisz na kartce wszystkie swoje zalety i wady. Mówiąc wszystkie, mam na myśli WSZYSTKIE, a nie tylko te wygodne. Jeżeli w tym zadaniu będziesz ze sobą w stu procentach szczera, to już połowa sukcesu. Nie bój się przyznać do swoich najbardziej skrywanych odczuć. Pamiętaj, żeby uczciwie podejść do tego zadania – to trudne przyznać się do swoich niedoskonałości, a jeszcze trudniejsze docenić swoje mocne strony. ALE. Takie ćwiczenie może Nam wiele uświadomić. Nad atutami warto jest pracować i je pielęgnować. Natomiast największa praca czeka Nas nad niedociągnięciami. Można z nimi walczyć. Po sobie i po bliskich mi osobach wiem, że to możliwe. Dużo siły, pracy, samozaparcia, zrozumienia i wsparcia od innych powinny załatwić sprawę. Wiem też jednak, że niektórych wad nie jestem w stanie zmienić i w tym miejscu zaczyna się harówa, ponieważ misją jest ich zaakceptowanie. Warto się pogodzić z tymi naszymi złymi stronami i nauczyć się z nimi żyć. To ważne dla spokoju ducha.
3. Pielęgnuj swoje mocne strony.
Kolejne zadanie warte rozpatrzenia polega na wypisaniu swoich wszystkich mocnych stron. Jestem najlepsza w…; Potrafię…; Jedni dobrze szyją, inni śpiewają, jeszcze inni gotują albo mają smykałkę do tworzenia imprez. Jest mnóstwo dziedzin, w których możemy się sprawdzić. Najważniejszą rzeczą jest ustalenie naszych mocnych stron. Jeżeli już wszystko jest jasne, czyli wiesz, w czym jesteś dobra, co kochasz robić, w jakim temacie czujesz się jak ryba w wodzie, to czas na działanie. Czasem okazuje się, że takich dziedzin jest wiele. W takiej sytuacji zrób selekcję i wybierz Twoje absolutne hity. Po tym ćwiczeniu sama dostałam skrzydeł. Byłam ze sobą szczera, rzetelnie podeszłam do sprawy i zobaczyłam, że naprawdę mam się czym pochwalić. Dlaczego więc na co dzień o tym zapominam i katuję się zdaniami nic nie potrafię; jestem najgorsza; nie zrobię tego dobrze; nic mi nie wychodzi? Bo zapominam o swoich mocnych stronach! Zapominam, że mam wiele talentów. Zapominam, że potrafię robić dobrze wiele rzeczy. I ta kartka teraz będzie mi o tym przypominać. To ogromnie podnosi poczucie własnej wartości. A z kolei poczucie własnej wartości jest kluczem do dostrzegania tego, jak ogromne są nasze możliwości.
4. Daj sobie przyzwolenie na gorszy dzień.
Krótko i na temat. Jeżeli jesteś naprawdę w okropnym nastroju, wszystko się wali, a Ty zadręczasz się, że to przez Ciebie i sama nazywasz się beznadziejną – daj sobie czas na chwilę słabości. Kilka dni temu dopadł mnie taki dzień. Wszystko szło źle, problemy spiętrzyły się na moich barkach, a ja miałam o sobie najgorsze zdanie. Od rana rosła mi gula w gardle, ale postanowiłam, że nie będę płakać i…to był błąd. Trzymałam wszystko aż do wieczora i podczas brania prysznica (jestem naprawdę dziwna?) pękłam. Pękłam jak tama, rozwalając wszystko dookoła. Płakałam w głos – łzy spływały razem z wodą, a łkanie tłumił szum wody. Płakałam, aż poczułam, że wszystko ze mnie zeszło, a szampon dostaje mi się do oczu i czas skończyć tę operę mydlaną. Z łazienki wyszłam z opuchniętymi oczami, ale z oczyszczoną duszą. Dodatkowo późniejsza rozmowa z mężem całkowicie mnie uspokoiła. Emocje przestały mną szargać, a ja na wszystko spojrzałam z dystansu. Następny dzień był REWELACYJNY! Miałam w sobie nowe pokłady energii, motywację do działania, a ten stan trwa do dziś! Czasem trzeba wiedzieć, kiedy po prostu odpuścić. Chwilowo rzecz jasna.
Przydatne linki:
- Edyta kolejny raz trafia w samo sedno. Pokazuje, jak nastawienie do samego siebie potrafi zmienić nasze życie.
- Ta sama wspaniała Edyta pokazuje Nam, że warto mówić o sobie dobrze.
- Dorota uświadamia, że porównywanie się z innymi może mieć nieciekawe konsekwencje.
Nie zaniżaj swoich możliwości. Potrafisz wiele, daj sobie tylko szansę!
#10 WARTO ZOBACZYĆ | Zarabianie w czasie podróży, prawo dla blogerów i przykłady na wyjście ze strefy komfortu - Rozwój, zmiana, pasja - Edyta Zając
9 sierpnia 2016 @ 23:08
[…] swoje własne zestawienie najlepszych blogów, ale z ironią i humorem – uwielbiam! Jola tworzy ciekawą serię postów Jak ruszyć z miejsca – tym razem wspomniała między innymi o przyzwoleniu na gorszy dzień. O tak, trzeba […]
Uwierz w siebie. Nie jestem autostradą. Nie dam po sobie jechać. | VADEMECUM BLOGERA
25 marca 2015 @ 22:02
[…] Make life tasty Jak ruszyć z miejsca i przestać zaniżać własne możliwości […]
Uwierz w siebie. Nie jestem autostradą. Nie dam po sobie jechać. - WordPress
23 marca 2015 @ 10:24
[…] Make life tasty Jak ruszyć z miejsca i przestać zaniżać własne możliwości […]
ByJagnaBlog
9 lutego 2015 @ 14:40
A skąd wiedzieć, czy to zaniżanie własnych wartości, czy zwyczajny realizm? W końcu nie każdy musi być w czymś świetni – świat jest pełen rzemieślników – nie wirtuozów :)
Jola Piasta
9 lutego 2015 @ 15:42
Wystarczy, że ktoś będzie dobry, ale dla Niego będzie to już Jego mocna strona. Myślę, że odpowiedzi na postawione przez Ciebie pytanie każdy powinien szukać w głębi siebie, w odniesieniu do swojej osoby. Podejrzewam, że większość ludzi jest świadoma tego, co im wychodzi lepiej, a co gorzej. Jeżeli coś robię, a z tyłu głowy świta mi myśl, że mogę to robić o wiele lepiej, że jestem w stanie zrobić to efektywniej, to zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie jest to zaniżanie własnej wartości, własnych umiejętności. Po skończonym zadaniu warto postawić sobie pytanie – czy dałam z siebie wszystko? Jeżeli tak – świetnie – realnie rzecz ujmując nie mogłabym tego zrobić lepiej, jeżeli nie – to trzeba pomyśleć, czy nie zaniżam własnych możliwości. Światu są potrzebni i rzemieślnicy, i wirtuozi.
ByJagnaBlog
9 lutego 2015 @ 17:16
Trochę inaczej to zrozumiałam – zaniżanie własnych wartości jako nie wiarę w posiadanie umiejętności czy talentów. Ty widzę, pojmujesz to jako nie wykorzystywanie swoich możliwości – tego grzechu jestem na pewno winna. Często nie robię rzeczy, na sto procent własnych możliwości. Sama świadomość, że coś potrafię zrobić wystarczy, żebym nie czuła potrzeby robienia tego
Jola Piasta
9 lutego 2015 @ 17:53
Poczucie własnej wartości jest nieodłącznym elementem poczucia własnych możliwości. Jednak, to niezupełnie to samo. W tym poście chciałam poruszyć problem, który dotyka wielu ludzi, a mianowicie fakt, że bardzo często niedoceniamy swoich umiejętności, swoich zalet i mocnych stron. Sami je zaniżamy (strach? niska samoocena?), a później się dziwimy, że Nam w życiu nie wychodzi. Żeby ruszyć do przodu, trzeba znać swoją wartość, być jej świadomym i umiejętnie ją wykorzystywać. Mniej więcej o to mi chodziło :-) W ogóle wszystkie pojęcia bardzo ściśle się ze sobą łączą – taki temat :-)
Magdalena Widłak
18 lutego 2015 @ 18:08
Zgadza sie, jednak każdy z nas ma działkę, w której jest dobry.
Pomocne moze bycwypisanie dotychczasowych sukcesów w dziedzinie, działań, z ktorych jest sie dumnym, przypomnienie sobie jak reagowali na to znajomi, nauczyciele czy inni ludzie…wymaga to trochę pracy ale daje odpowiedz , na pytanie jakie stawiasz :)
Polecone przez Dashkę | Written by Dashka
9 lutego 2015 @ 14:31
[…] makelifetasty znajdziecie porady dla tych, którzy mają problem z zaniżaniem własnej […]
Chettys
8 lutego 2015 @ 18:30
Jolu kolejny świetny tekst, rośniesz w siłę:)))
sQra
8 lutego 2015 @ 13:46
Tylko jak znaleźć swoje mocne strony? Czasami jest to tak bardzo trudne…
ByJagnaBlog
9 lutego 2015 @ 14:41
Warto zwrócić uwagę na fakt, co mówią o tobie ludzie, którzy są ci bliscy. Zwróć też uwagę na to, w czym inni proszą cię o pomoc – jeśli to robią, muszą uważać, że robisz to dobrze.
Jola Piasta
9 lutego 2015 @ 15:30
To jest bardzo trudne. Trzeba podejść do tego z pewną dozą obiektywizmu, wziąć pod lupę swoje umiejętności, przypomnieć sobie, po jakich zadaniach czułaś satysfakcję i zadowolenie z siebie. Pamiętaj też, że nie musisz robić czegoś bezbłędnie, rewelacyjnie i być ekspertem w tej dziedzinie od razu. Pomyśl, co robisz w miarę dobrze, co Cię interesuje, co pasjonuje i z tego stwórz swoją mocną stroną. Na to również potrzeba pracy. Dobrze napisała także ByJagnaBlog – bliscy Ci ludzie jak najbardziej mogą Ci pomóc w tej kwestii.
sQra
22 lutego 2015 @ 13:23
Dzięki :) Tylko czasem wydaje mi się, że te moje umiejętności i mocniejsze strony to jednak za mało, żeby coś z tego większego wykrzesać. Że niewiele można dzięki temu osiągnąć. Ale może to kwestia samooceny.
Jola Piasta
23 lutego 2015 @ 00:46
Zawsze zaczynamy od rzeczy małych – pamiętaj. I wszystko też można doskonalić. A i samoocena nie jest tu obojętna, jak sama zauważyłaś.
Monika S.
8 lutego 2015 @ 12:10
Bardzo lubię czytać tego typu posty, zwłaszcza, że ostatnio z moim poczuciem własnej wartości i wiarą w siebie jest ciężko. Zbyt często chyba spoglądam na to, co osiągają inni. Chcę tego samego. A kiedyś chłopak powiedział do mnie: „Ciągle biegniesz za tym, co mają inni. Gdy to osiągasz, dalej biegniesz po kolejne. Nie masz tej chwili szczęścia. Więc czy to dobrze, że biegniesz wciąż za czymś, co inni już mają?” I chyba było w tym dużo racji. Często patrzymy na znajomych, jak biorą śluby, mają powoli dzieci, mają domy i mieszkania, super pracę i wypełniony kasą portfel. Czy są szczęśliwi? Nie zawsze. Ale głupio nam odstawać od nich. Chcemy żyć tak samo. Wyznawać te same wartości, osiągać te same cele… Czy jednak o to chodzi w życiu? Mieć to co mają inni? A gdzie nasze prawdziwe ja? Nasze prawdziwe potrzeby i pragnienia. Nie słuchamy siebie i swoich marzeń. Często spełniamy marzenia naszych znajomych, rodziców, ciotek… A co nam naprawdę daje szczęście? Kiedy i w jakich sytuacjach osiągamy tę pełnię szczęścia?
Jola Piasta
9 lutego 2015 @ 15:24
Właśnie dla tak wartościowych komentarzy piszę takie teksty. Trafiłaś w samo sedno – to, co uszczęśliwia innych, niekoniecznie Nam da satysfakcję. I jakże trafnie stwierdziłaś, że „nie słuchamy siebie”! A Twój chłopak bardzo dobrze prawi :)
Warszamamka
8 lutego 2015 @ 08:51
Bardzo podoba mi się tytuł tej notki. Już sam w sobie staje się moim hasłem na najbliższy czas pełen wyzwań w pracy. Hasło „uwierz w swoje siły” nie jest tak mocne jak „przestań zaniżać własne możliwości”. Pokazuje, że już mamy odpowiedni potencjał, aby poradzić sobie z większością wyzwań, które nas czekają. To kwestia zmiany myślenia o sobie i samo-dręczenia :)
Jola Piasta
9 lutego 2015 @ 15:17
Ten tytuł stawia przed Tobą konkretne zadanie do wykonania, coś, co może być namacalne. Hasło „uwierz w swoje siły” jest w porządku, sama z niego czasem korzystam, ale faktycznie jest chyba zbyt ogóle. Mówiąc „uwierz w swoje siły” jesteśmy podekscytowani i zmotywowani przez kilka minut, a później przychodzi myśl „ok, czyli co ja w sumie mam robić”. To tak jakby dziecku powiedzieć „bądź grzeczny” ALBO „nie krzycz i nie kop nóżkami” – jest różnica w przekazie. I właśnie o ten przekaz chodzi, im jaśniejszy, tym lepiej :)
Powodzenia w pracy!
Dorota Zalepa
7 lutego 2015 @ 19:36
Jolu to bardzo ważne o czym piszesz. Każdy z nas ma własną drogę w życiu, talenty, niepowtarzalną osobowość i wartość, ale także słabości i emocje. Nie warto szukać w sobie kogoś kim nie jesteśmy, szczęśliwi możemy być tylko będąc sobą. Chwile słabości, oczyszczenie przez łzy są także elementem szczęśliwego życia.
Ściskam :* Jesteś wspaniała!
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 20:37
Takimi słowami zafundowałaś mi wspaniały wieczór Kochana! Dziękuję :*
„Szczęśliwi możemy być tylko będąc sobą” to stwierdzenie jest tak proste, a zarazem tak bardzo istotne!
Healthy Life Connoisseur
7 lutego 2015 @ 15:07
Czytając takie słowa co jakiś czas uświadamiam sobie o ile jest ze mną lepiej niż… kiedyś tam…w dalszej lub bliższej przeszłości . I tak właśnie sobie myślę „enty” raz, że praca nad sobą nigdy się nie kończy. Dojrzewanie, doświadczenia i czas sprawiają, że pozornie te same rady (nie porównuj się, wzmacniaj się itp…) trafiają do nas inaczej w różnych momentach naszego życia. Niby wydaje mi się, że już się z czymś uporałam, że mam to za sobą… aż tu nagle stwierdzam, że jednak nie. Kiedyś denerwowałam się o to na siebie, teraz już nie, tak po prostu jest – małymi krokami, a nie milowymi dochodzimy do prawdziwych zmian :)
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:33
Świetnie to opisałaś. Praca nad sobą rzeczywiście trwa całe życie, bo przecież wszystko się zmienia, dlatego też i my musimy co jakiś czas się zatrzymać, pomyśleć i odnieść się do naszego życia z innej perspektywy. Celne uwagi!
Monika Grobelna
7 lutego 2015 @ 15:01
Nawet nie wiesz, jak dzisiaj jest mi potrzebny taki tekst. Dziękuję.
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:34
To ja dziękuję, że się tym ze mną podzieliłaś.
Beata Redzimska
7 lutego 2015 @ 11:45
Bardzo madry tekst. Niby to wszystko wiem, ale teoria nie zawsze pokrywa sie z praktyka. Pozdrawiam serdecznie beata
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:34
Właśnie Beato. Tak zazwyczaj bywa, że w teorii wiemy wiele, ale nie przekładamy tej wiedzy na praktykę.
KarinaCzyta
7 lutego 2015 @ 11:34
Niesamowicie motywująco i inspirująco, ale jak zawsze „easier said than done”, że tak powiem. Ja nigdy nie potrafię usiąść i np. wypisać tych swoich zalet czy wad, w 100procentach obiektywnie. No i porównywanie się do innych też nie jest czymś, co można w sobie zwalczyć z dnia na dzień. :( Najbardziej zgadzam się właśnie z tym, że człowiek nie powinien zatrzymywać w sobie, szczególnie tych negatywnych, emocji. Kiedyś i tak to wybuchnie i już lepiej na bieżąco pozbyć się wszystkiego, wyszaleć i wypłakać, niż skumulować w sobie niezłą bombę. Pozdrawiam!
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:41
Z takimi radami zawsze bywa tak, że pięknie jest to wszystko opisane, ale nic poza tym. Tylko czy tak zostanie, zależy od Nas tak naprawdę. Ja z porównywaniem się do innych walczę już kilka dobrych lat i jest to proces ciągły. Jeżeli ktoś do tego wszystkiego podejdzie w ten sposób, że powiedzmy wykona powyższe zadania i będzie czekał na cud odmiany, to niestety bardzo się zawiedzie. Do wszystkiego w życiu trzeba dojść za pomocą pracy, systematycznej i wytrwałej pracy – tak uważam. Trzymam zatem kciuki za Ciebie i Twoje zmiany. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale nikt też nie powiedział, że nie damy rady! Powodzenia!
Edyta Zając
7 lutego 2015 @ 11:19
Jola :) Jak zwykle miło mnie zaskakujesz!
Bardzo mądry tekst – szczególnie część o odpoczynku, o dawaniu sobie szansy na gorszą chwilę. Zamiast zadręczania się pojawia się po prostu tęsknota za działaniem, powrotem na normalne tory.:)
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:31
Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Działasz na mnie bardzo motywująco!
Wracając do tematu, zgadzam się z tym, że faktycznie człowiek po tym, jak daje sobie całkowicie ze wszystkim spokój, odczuwa ponowną chęć do działania ze zdwojoną siłą. Takie podejście jest chyba najbardziej odpowiednie. Tak jak napisałaś na fb, nie można wykorzystać produktywnie tych 365 dni w roku i trzeba umieć czasem odpuścić :)
Martycha333
7 lutego 2015 @ 10:49
Zgadzam się z Tobą całkowicie odnośnie oczyszczania z emocji! Zawsze wszystko tłumiłam w sobie, nie lubiłam okazywać uczuć i to stało się zgubne. Teraz jak jest mi źle to po prostu płaczę, ćwiczę i wyrzucam z siebie te negatywne emocje. Wtedy czuję się o wiele lepiej. Jakby tak jeszcze to choróbsko zostawiło mnie w spokoju… :D
pozdrawiam
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:42
Ja bardzo chcę wrócić do ćwiczeń. Niesamowicie na mnie działały, a ich oczyszczająca moc za każdym razem mnie dziwiła :)
Martycha333
8 lutego 2015 @ 21:46
To prawda! Chwilę poćwiczysz i wszystko wraca do normy, emocje opadają, umysł pracuje i masz pełno energii.
Magdalena Sepczyńska
7 lutego 2015 @ 10:26
Jola przemówiłaś mi do rozumu! a dziś wstałam taka zmarnowana…i już jest lepiej:)
Jola Piasta
7 lutego 2015 @ 17:41
To, że mój tekst zadziałał w jakiś sposób na czytelnika…to jest bezcenne uczucie!