Skip to content
Menu
0
Twój koszyk jest pusty

Jak ruszyć z miejsca (1): przestań być leniem!

Zmiana życia brzmi dosyć szumnie. Ale już zmiana pewnych nawyków, przyzwyczajeń i nastawienia może się udać, jeżeli tylko będziemy systematyczni i pracowici.

Dzisiejszym wpisem zaczynam serię na blogu „Jak ruszyć z miejsca”. To zbiór moich przemyśleń, informacji, sprawdzonych przeze mnie sposobów oraz linków ze świata blogosfery. To wszystko ma na celu doprowadzić Nas do momentu, w którym będziemy mogli powiedzieć, że w końcu nadszedł czas na zmiany. A zmiany są dobre, pamiętajcie o tym!

Kiedy myślałam nad powodami mojego zastoju, od razu moje wewnętrzne ja zaczęło krzyczeć wniebogłosy PRZESTAŃ BYĆ LENIEM! Dlatego zaczynam dzisiaj od sposobów na poskromienie lenia, który siedzi chyba w każdym z Nas.

przestań być leniem

1. Zacznij dzień produktywnie.

Jakieś kilka lat temu moim codziennym porannym  rytuałem było spożywanie śniadania podczas oglądania telewizji. W końcu kilkanaście minut przy informacjach ze świata (nie wierzcie mi, oglądałam zazwyczaj same mało ważne głupoty) nikomu nie zaszkodzi, a i śniadanie jakoś tak bardziej w tych warunkach smakowało. No cóż, czas na finał – nigdy, ale to nigdy nie udało mi się wyłączyć telewizora wraz ze skończeniem jedzenia. Minuta za minutą mijały, a ja budziłam się nagle po godzinie, dwóch i łapałam się za głowę, bo przecież tyle czasu zmarnowane. Moja poranna motywacja znikała, a najlepsze dla mnie godziny pracy/nauki przepadały bezpowrotnie. Obiecywałam poprawę, która nie nastąpiła. W końcu postawiłam przed sobą sprawę jasno – poranek to świętość, a telewizor nie jest dla mnie o tej porze wskazany. Proste? Proste. Teraz moim codziennym rytuałem jest dobre śniadanie, kawa/herbata i planowanie z muzyką w tle. Znajdź swoją poranną rutynę. Nie pozwól, żeby cokolwiek zaburzyło Twój spokój i plany na dany dzień. Wstań wcześniej (przy czym pamiętaj, że musisz się wysypiać), naładuj akumulatory chwilą spokoju. Zaczynaj od rzeczy najtrudniejszych, bo kiedy dzień ma się ku końcowi, nasze plany się rozjeżdżają, motywacja spada, energia gdzieś się ulatnia – a to nie jest dobra podstawa do walki z wymagającymi zadaniami.

2. Liczy się „teraz”.

Leżysz na sofie, skaczesz bezsensownie po kanałach, włóczysz się po domu szukając szczęścia w kolejnym słoiku Nutelli. Bywa i tak. Każdego dopada leń – nie ma się co oszukiwać. Jednak tylko od Nas zależy, czy damy mu kopa w cztery litery, czy zakumplujemy się z nim (co raczej nie oznacza równej przyjaźni). Kiedy uporałam się z telewizją, przyszedł czas na Internet. Dużo Internetu. Dużo laptopa. Dużo zmarnowanego czasu. Setki razy łapałam się na tym, że siedzę i oglądam kolejny bzdurny filmik na youtube. Ale naprawdę tak bzdurny, że nie mogłam ogarnąć moich powodów tego zachowania. Najlepsze jednak były komentarze pod takimi filmikami co ja tu robię; co ja oglądam; nawet nie wiem kiedy tu się znalazłem. Te wpisy na początku bardzo mnie rozśmieszyły, ale chwile później zastanowiły. No bo faktycznie, co konkretnego wyniosę z jakże ambitnego filmiku, na którym jakaś nastolatka fałszuje do kamery, a inny nastolatek z kolegą skaczą z murku obijając się przy tym niemiłosiernie. Konkretnie to nic. Mój sposób? WYŁĄCZ TO NATYCHMIAST! Kliknij ten czerwony krzyżyk, uwolnij się od tych zapychających głowę bzdur, udowodnij, że potrafisz nad sobą zapanować. Nie czekaj do końca filmiku, do końca reklamy, do końca napisów, jeszcze minutkę, jeszcze sekundkę. Najlepiej będzie, jak wyjdziesz/oddalisz się od tego, co tak zabiera Ci czas. Idź do innego pokoju, zrób sobie herbatę, porozmawiaj z kimś. To pomaga, ale tylko wtedy, jeżeli działasz bez skrupułów. Jeżeli działasz teraz.

przestań być leniem

3. Wyjdź na dwór.

Każdy wie o tym, że spacer może być tajną bronią w  walce z lenistwem. Tym razem Ty wyjdź na zewnątrz z psem, wyciągnij męża/żonę/mamę/tatę/rodzeństwo. Przewietrz się, dotleń, pooddychaj głęboko (zdziwilibyście się jak płytko oddychamy, angażując jedynie górną część płuc!). Przebiegnij parę metrów, złap zadyszkę, rusz się chociaż na parę minut! U Nas spacery to standard. I to nie jeden na dzień – zazwyczaj jest ich 4-5 po 10-15 minut. 10-15 minut! Na dobrą sprawę tyle trwa reklama w telewizji. Warto to przemyśleć.

4. Potrzebny Ci plan.

Nie mówię tu o zaplanowaniu każdej minuty – nie popadajmy w paranoję. Są dwie sytuacje, które mogą być przyczyną lenistwa: za duża ilość zadań i za mała ilość zadań. Jest tak, że jeżeli mamy za dużo na głowie, a obowiązków cały czas przybywa, to w pewnym momencie brakuje Nam sił na ich realizację. Wybieramy więc mało wymagające leniuchowanie, żeby o tym wszystkim nie myśleć, żeby zapomnieć. Nie zwracamy uwagi na to, jak przez takie działanie popadamy w jeszcze większe kłopoty. W drugiej sytuacji to ja wiodę prym. Moje działania są najmniej efektywne wtedy, kiedy mam mało obowiązków. Dlaczego się tak dzieje? A znacie to: spokojnie się dzisiaj wyrobię, muszę zrobić tylko dwie rzeczy; jeszcze zdążę to zrobić, przecież mam cały dzień, pół dnia, mam jeszcze wieczór…ups trzeba iść spać. Trudno, zrobię to jutro. Przecież to tylko dwie rzeczy. No właśnie. Planujcie, ale z rozwagą i logicznym podejściem. Nie zapisujcie tysiąca rzeczy na liście TO DO jednego dnia, bo się nie wyrobicie, a irytacja i demotywacja, z powodu niewypełnionych planów, będzie tylko wzrastać. Dostosujcie taka listę do swojego nastroju, do stanu zdrowia, do własnych możliwości. Jest jeszcze coś – uwielbiam skreślać lub stawiać „ptaszki” przy wykonanych zadaniach. UWIELBIAM!

przestań być leniem

5. Pomyśl o konsekwencjach. 

Pamiętam sytuację, kiedy podczas nauki do trudnego i bardzo wymagającego egzaminu dopadł mnie taki leń, ale to TAKI leń, że potrafiłam gapić się w okno z notatkami na biurku przez godzinę, zapominając czasem nawet o mruganiu. Traciłam cenny czas bezpowrotnie, bo nie dość, że się nie uczyłam, to nie robiłam nic innego. Czasem podczas sesji miałam wysprzątany dom, czystki w szafach z ubraniami, a dokumenty były idealnie posortowane. Natomiast w tym przypadku było jedno wielkie zero.  Po kilkudziesięciu minutach zaczynały szarpać mną wyrzuty sumienia. I nagle zaczęłam do siebie mówić na głos. Ok, nie nauczę się – nie zdam egzaminu – będzie poprawka – będzie stres i presja – brak wolnego czasu – będzie się to za mną ciągnęło tygodniami – jak nie zdam poprawki będę musiała płacić – wszystko się przedłuży – uwalą mnie – moje dni na uczelni będą policzone. Zadziałało! Sama sobie przemówiłam do rozsądku. Oczywiście żadnego cudu nie było i dalej nie tryskałam motywacją, czy też energią. ALE. W końcu zaczęłam znowu się uczyć, sięgnęłam po te nieszczęsne notatki i zdałam egzamin bardzo dobrze. Ulga, którą czułam była nieoceniona! Pomyśl o konsekwencjach. Co się stanie, jak poddasz się lenistwu w danym momencie? Czy to wpłynie jakoś na Twoją przyszłość (bliższą lub dalszą)? Czy warto właśnie w tym momencie pozornie odpoczywać i nic nie robić, jeżeli wiesz, że później wynikną z tego same nieprzyjemności?

przestań być leniem

6. Miej swojego Anioła Stróża.

Zazwyczaj potrafię sama się zmobilizować, ale jak widzę, że nie ma na to szansy, to wiem, że potrzebuję kogoś w rodzaju Anioła Stróża. Jeżeli mam coś do wykonania, a wiem, że ten dzień nie należy do moich najlepszych, proszę o pomoc innych. Jak? Mówię: słuchaj mężu drogi, tudzież przyjaciółko, mam do zrobienia to, to i to – Twoją rolą jest mnie pilnować. Umawiamy się, że za godzinę, dwie przychodzisz/dzwonisz i pytasz jak mi idzie, czy robię to, co trzeba. Jeżeli się obijam, robisz mi nudny wykład i zaganiasz do pracy. Uwierzcie mi, że po czymś takim robię co do mnie należy, chociażby dla świętego spokoju. Może to i dziwny sposób, ale działa na mnie fakt, że powiedziałam komuś głośno o swoich planach. Wtedy czuję, że muszę się wywiązać i już. W chwilach kryzysu to dla mnie najlepsze rozwiązanie.

7. Czasem musisz odpuścić.

Nie jest Cię w stanie nic, ani nikt zmusić do tego, żeby się ruszyć i zrobić coś pożytecznego? Odpuść. Daj odpocząć mózgowi. Włącz ulubiony serial, przełączaj bezmyślnie kanały, patrz się na świat za oknem przez tyle, ile chcesz, nie gotuj obiadu, poszperaj w Internecie, zdrzemnij się, otul się kocem i wypij w spokoju i ciszy herbatę i nie wychodź z tego kokona, aż poczujesz się lepiej. Ale uwaga, niech Wam to jednak nie wejdzie w krew. Łatwo się przyzwyczaić. Nie mylcie odpoczywania z leniuchowaniem. Ja na przykład odpoczywam czytając, spacerując, rozmawiając, fotografując. Odpoczywam też podczas leżenia, czy zwykłego siedzenia. Tyle, że wtedy nie trwa to kilka godzin :D A leniuchuję oglądając setną powtórkę serialu Rodzinka.pl, siedząc w Internecie kolejną godzinę, gapiąc się w ekran telefonu, odświeżając po tysiąc razy Facebook i Instagram. Widzicie różnicę między jednym, a drugim? Ja zdecydowanie widzę. Potrafię przeleżeć w łóżku cały wolny dzień. I pozwalam sobie na to. Ale jestem już na tyle uświadomiona i pewna własnych potrzeb oraz możliwości, że wiem, iż nie mogę tego powtarzać często. Człowiek przyzwyczaja się do dobrego, ale totalne lenistwo jest tylko dobrem pozornym.

Przydatne linki:

PRZESTAŃ BYĆ LENIEM! Udowodnij sobie, że nie dasz się wodzić za nos lenistwu. Pokaż, że potrafisz. A potrafisz bo, jestem tego absolutnie pewna, drzemią w Tobie niesamowite pokłady energii, wielkie ambicje i potencjał. Kto ma panować nad Twoim życiem, ja nie Ty?

Udostępnij:

Komentarze

15 komentarzy

  1. Karolina Pankau
    23 lipca 2015 @ 16:45

    Dziś znalazłam ten tekst, Boże to tak bardzo o mnie… Mamy koniec lipca, teoretycznie skończyłam studia. Teoretycznie, bo została mi obrona. A ściślej mówiąc – napisanie tej nieszczęsnej magisterki. I niby wiem, że im szybciej tym lepiej. Niby wiem, że od tego zależy moja praca i płaca od września. A mimo to nie mogę się zmobilizować – a przecież motywację powinnam mieć. Zaczęłam nawet wstawać o 4;30 (!), żeby po wypiciu kawy zasiąść do pisania od 5 rano, gdy jeszcze wszyscy śpią a i facebook nie jest aktywny. Udawało się łapać wenę przez pierwsze dwa dni. A potem… tego bloga nie czytałam/muszę opłacić rachunki/o, koleżanka wrzuciła foty z wyjazdu/jakie książki mogłabym jeszcze przeczytać. I co z tego, że dzień jest cudownie długi, gdy spędzam go tak, jak teraz – buszując w internecie albo bezmyślnie leżąc na kanapie. Jestem leniem. Mimo to spróbuję się okiełznać.

    Reply

    • Jola Piasta
      23 lipca 2015 @ 17:10

      Doskonale Cię rozumiem! U mnie niby motywacja była, niby coś tam zawsze robiłam, ale szczerze mówiąc zawsze przewijały mi się momenty w tej pracy, w której łapałam się na marnowaniu czasu. Ale to takim marnowaniu czasu, że byłam sama tym przerażona. Co z tego wynikło? Jedno wielkie NIC. Magisterkę dzięki temu/przez to byłam zmuszona napisać w niewiele ponad tydzień. 120 stron w ponad tydzień! To był absolutny koszmar i bolesna nauczka. Ledwo zdążyłam oddać pracę przed terminem. Tak naprawdę miałam problem nawet z okazaniem radości, że skończyło się na ocenie bardzo dobrej z wyróżnieniem, bo byłam na siebie po prostu wściekła. Od tamtej pory trochę mi się pozmieniało.
      Wiesz co Ci radzę? Nie czekaj na wenę, nie czekaj na motywację, czy też cud sam w sobie. Nie napiszesz tego, to zawalisz – proste. Oczywiście chęci, wena, porządna motywacja są niewymownie pomocne w pracy, projektach, realizacji planów, ale jeżeli ich braknie, to nie zostaje Nam nic innego, jak po prostu zmusić się do działania. Zazwyczaj najtrudniej jest zacząć. Na mnie tak zawsze działało – do pisania potrafiłam się zbierać kilka godzin (sic!), ale jak już zaczęłam i wbiłam się w rytm, to kolejne kilka godzin siedziałam i pisałam.
      Możesz też skorzystać z moich pozostałych tekstów na ten temat, jest ich w sumie pięć. Myślę, że mogą dać Ci wiele do myślenia.
      Trzymam kciuki za Ciebie i pokaż, że jednak jesteś bardziej przebiegła od swojego wewnętrznego lenia. Nie ma co dawać mu satysfakcji. To TY rządzisz swoim życiem.

      Reply

  2. Agnieszka
    27 stycznia 2015 @ 10:20

    Ja dopiero zaczynam walkę ze swoim leniem ;) Obowiązków mam aż nad to i czasem brak mi siły i zapału. Dobry plan to podstawa – wiem, ale jak ciężko to czasem wprowadzić w życie :/

    Reply

  3. Chicamilia
    23 stycznia 2015 @ 12:11

    Fajny tekst, ewidentnie dla mnie ;) praca w domu może nieźle rozleniwić człowieka ;)

    p.s. Super, że dostosowałaś bloga do urządzeń mobilnych. Duuuużo wygodniej się czyta!!! :)

    Reply

  4. minimal Nat
    23 stycznia 2015 @ 12:00

    Jestem na etapie przewartościowywania swoich poranków bo strasznie je marnuje. Zamiast robić rzeczy, które mam zrobić odkładam je na ostania chwilę. Nie wiem skat to sie wzięło bo byłam zawsze doskonale zorganizowana, a teraz ciężko nad tym pracuje….nie, to nie prawda, wcale nad tym nie pracuje az tak ciężko :) Za to dużo myślę o tym, żeby być skupioną tylko na jednej rzeczy, żeby nie skakać ze strony na stronę. Od kilku tygodni chce czytać wszystkie teksty z uwagą, cieszyć się nimi. Tak jak ten Twój :)

    Reply

  5. PoSukcesNaSzpilkach.pl
    22 stycznia 2015 @ 20:22

    Produktywne rozpoczęcie dnia i planowanie to rzeczy, które zdecydowanie sprawdzają się także u mnie. Bardzo podobają mi się Twoje rady! Jeszcze raz dziękuje za polecenie mojego filmiku na temat motywacji, mam nadzieję, że komuś okaże się pomocny :)

    Reply

  6. Kropka nad i
    22 stycznia 2015 @ 10:28

    tego mi było trzeba :)

    Reply

  7. Martycha333
    21 stycznia 2015 @ 21:56

    Moja poranna rutyna to pyszne, zdrowe śniadanie i muzyka dodająca energii! Największy leń dopada mnie między godziną 18 a 19, wtedy sprawdzam, czy wszystkie priorytetowe sprawy tego dnia zostały załatwione. Jeśli tak- błogie lenistwo, jeśli nie – kawa i do pracy! :) I muszę przyznać, że odkąd regularnie ćwiczę, łatwiej mi ogarnąć wiele spraw i zmobilizować się do działania. Ciekawy post, czekam na kolejny z tej serii! Pozdrawiam! :D

    Reply

    • PoSukcesNaSzpilkach.pl
      22 stycznia 2015 @ 19:48

      Świetnie to opisałaś, super, że potrafisz się tak zmobilizować :)

      Reply

      • Martycha333
        23 stycznia 2015 @ 16:36

        Wow, dzięki! :) Nie sądziłam, że mój sposób może się komuś spodobać :D

        Reply

    • Jola Piasta
      22 stycznia 2015 @ 20:14

      Spodobała mi się ta godzina „zero”. Chyba wprowadzę taki sposób u siebie. Świetny pomysł! ;)

      Reply

      • Martycha333
        23 stycznia 2015 @ 16:36

        Sprawdza się, polecam! :)

        Reply

  8. Magda Książek
    21 stycznia 2015 @ 19:49

    Wydaje mi sie, ze poranna zdrowa rutyna jest najwazniejsza. Nalezy samemu stworzyć sobie swoj system.

    Reply

    • Jola Piasta
      22 stycznia 2015 @ 20:16

      To faktycznie ważny moment przy rozpoczynaniu dnia i wiele od niego zależy. Absolutnie zgadzam się z tym, że powinien być indywidualnie dopasowany – w końcu każdy ma inne potrzeby, możliwości.

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *