Skip to content
Menu
0
Twój koszyk jest pusty

Krem czekoladowy z odrobiną chili i czekoladą Oreo

Jak znosicie mrozy? Do pewnego momentu myślałam, że ja radzę sobie z tym tematem całkiem nieźle. Ostatnio jednak pewna kobieta bardzo szybko dała mi do zrozumienia, że przeceniłam swoje możliwości.

Włączcie teraz wyobraźnię. Wstaję rano, patrzę na termometr, no -15 jak nic. A ja muszę wynurzyć się z domu na trochę dłużej, niż spacer z psem. No nic, trzeba to jakoś przeżyć, Księżniczką nie jestem, więc mróz też nie jest mi straszny. I o ile faktycznie do księżniczki mi daleko, to już do etatowego zmarzlaka bardzo blisko, mam problemy z krążeniem (dzięki tatko), więc bardzo często mam zimne dłonie i stopy. A zima to dla mnie prawdziwa walka o brak odmrożeń. Mój plan więc był krótki i konkretny. Ubrać się jak Eskimos, włożyć buty typu emu i przemierzyć trasę niezauważona, o ile to w ogóle możliwe. Tak zrobiłam.

Idę więc dziarsko, wyciągając po raz tysięczny kolejną chusteczkę, bo leje mi się z nosa jak z kranu. Potykam się przy tym o własne nogi, bo te buty są tak szerokie, że do jednego mogłabym spokojnie włożyć jeszcze swojego psa, a w drugim zmieściłaby się moja kotka. Przy zdejmowaniu rękawiczek moje dłonie są podobne do dłoni robota, tak samo niezdarnie próbuję tymi przeszczepkami coś chwycić. Widać mi tylko oczy pomiędzy czapką, a szalikiem. Dodatkowo od moich oddechów fragment tegoż szalika robi się szybko wilgotny i jeszcze szybciej zamarza. Nie muszę chyba wspominać o tym, że wyglądam jak napakowana ciążówka przez ubiór „na cebulkę”. Trudno jest pozostać zgrabną, kiedy ma się pod kurtką podkoszulkę, koszulkę na długi rękaw, sweter i kamizelkę. Ale nie przejmowałam się tym, przecież jest zima, jest mróz – każdy taka wygląda. Każdemu jest zimno, każdy smarka, marznie i wygląda jak goguś ze śmiesznych memów, przecież każdy…

i nagle to słyszę. Słyszę stukot, niebezpiecznie mi znany. Nie, to przecież niemożliwe. Na pewno go z czymś mylę. Ale miarowy dźwięk słychać coraz głośniej, zbliża się. Chciałabym zerknąć w lewo, ale tak opatuliłam się tym kocem, tfu, szalem, że udaje mi się przekręcić głowę tylko o kilka milimetrów, a i tak wyglądam przy tym, jakby właśnie złapał mnie parszywy skurcz w szyi.  Aż tu nagle patrzę, widzę i nie wierzę. Mija mnie Ona. Ta kobieta. I ten stukot, to było to, o czym od razu pomyślałam. Szpilki! To znaczy kozaki, ale na szpilce cieńszej niż patyczki, których używam do przygotowywania szaszłyków. Nie ślizga się, nie potyka, nie wygląda jak na szczudłach. Idzie zgrabnie i pewnie. Chwila, czy to skórzane spodnie? Skórzane? Przy – 15 stopniach? Przypominam sobie od razu, że chcę identyczne. Muszę pamiętać, żeby takie zamówić. I przysięgam Wam, nie wyglądała, jakby miała na sobie rajtki. W przeciwieństwie do mnie oczywiście. Płaszczyk granatowy, piękny. Kołnierz nonszalancko rozłożony na ramionach. Dodatkowo ma piękne futerko, ale zapewne sztuczne, bez wątpienia. A nie, czekaj, to jej włosy. To można mieć tak lśniące włosy? Nie wiedziałam, że to się zdarza też poza reklamami w tv. Właśnie je odrzuciła, przeczesując je dłonią schowaną w skórzaną rękawiczkę, kiedy dane mi było zobaczyć jej twarz. No i pozamiatała. Makijaż wyglądał, jakby przed chwilą wyszła od kosmetyczki. A gdzie czerwony nos? Załzawione oczy? Cieknące smarki?

Mijając mnie, zerknęła na mnie, uśmiechnęła się i poszła. Założyłabym się, że widziałam w jej wyrazie twarzy politowanie i pewnie powstrzymała się od podarowania mi drobnych z portfela. Cóż ja mogłam w tej sytuacji zrobić? Tylko jedno – krem czekoladowy. Wróciłam więc, wymarzłam jeszcze przy zdjęciach, po czym schowałam się pod kocem razem z moim gorącym, mocno czekoladowym, nowym kumplem.

Dajcie sobie na wstrzymanie i wypróbujcie tego nieba w gębie. Byle nie zbyt często.

[fb_button]

[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”120px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Krem czekoladowy[/dropshadowbox]

krem czekoladowy

 

Składniki:

  • 200 ml mleka
  • 1/3 szklanki śmietanki 36%
  • 1/3 szklanki skondensowanego mleka słodzonego
  • 60 g gorzkiej czekolady
  • 40 g mlecznej czekolady
  • 2 szczypty chili
  • kilka kostek czekolady Oreo

Sposób przygotowania:

Mleko ostrożnie zagotować ze śmietanką. Dodawać stopniowo posiekaną na mniejsze kawałki czekoladę i nieustannie mieszać, aż do całkowitego rozpuszczenia i połączenia. Wlać mleko skondensowane i doprowadzić do wrzenia. Gotować na minimalnym ogniu przez kilka minut, często mieszając, aż krem zgęstnieje. Wystudzony krem jest bardziej gęsty. Jeżeli zmniejszycie ilość mleka, krem będzie bardziej zwarty, jeżeli go dolejecie istnieje szansa, że otrzymacie przepyszną gorącą czekoladę do picia.

krem czekoladowy

krem czekoladowy

Smacznego!

∗∗∗

Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję.

Udostępnij:

Komentarze

8 komentarzy

  1. Kiczix
    14 stycznia 2017 @ 18:46

    Zrobię ten krem z przyjemnością! Ja też strasznie marznę zimą i też mam wiecznie zimne dłonie i stopy! :)

    Reply

    • Jola Piasta
      16 stycznia 2017 @ 15:02

      Ja nie tylko zimą mam ten problem – zdarza mi się on prawie podczas każdej pory roku. Już się przyzwyczaiłam :)
      A krem jest uzależniający – uważaj! :D

      Reply

  2. simplilajf.wordpress.com
    11 stycznia 2017 @ 21:38

    To co piszesz jest mi doskonale znane. Też jestem zmarzluchem i szczerze z dnia na dzień modlę się by była już wiosna… pozdrawiam

    Reply

    • Jola Piasta
      16 stycznia 2017 @ 15:01

      Ja się cieszę zimą, tylko w narciarskich spodniach i rękawicach, jak do wożenia węgla. Wtedy jest luz :D

      Reply

  3. Kasia Janeta |Wyspa Inspiracji
    11 stycznia 2017 @ 20:53

    Też się zastanawiam, że też one nie marzną :) Świetny tekst, parsknęłam śmiechem przy czytaniu :D A krem? Innym razem, dieta… ;(

    Reply

    • Jola Piasta
      16 stycznia 2017 @ 15:00

      Dzięki Kasiu :*
      A krem nie zając, poczeka :D

      Reply

  4. Justyna Głębocka
    11 stycznia 2017 @ 14:49

    Oj tam, oj tam! Nie powinnaś mieć żadnych kompleksów :) Zdjęcia super! A swoją drogą to szczerze mówiąc jak patrzę na laski w obcasach w taką pogodę to nie wiem czy podziwiać czy jednak mimo wszystko ubolewać nad próżnością ponad wygodą… Sama kiedyś też się tak męczyłam, ale do dzisiaj nie wiem po co ;p

    Reply

    • Jola Piasta
      16 stycznia 2017 @ 15:00

      Ja czasem się skuszę na buty na wyższym obcasie, ale wtedy ten obcas ma szerokość kuli ziemskiej, a nie zapałki :D

      Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *