Skip to content
Menu
0
Twój koszyk jest pusty

Żytnie placuszki

Niedziela to dla mnie dziwny dzień i przyznam, że go nie lubię. To znaczy nie lubiłam, teraz jestem na etapie jej oswajania. Człowiek czuje się trochę, jak w zawieszeniu. Nie potrafię dobrze i w odpowiedni sposób jej wykorzystać. Zazwyczaj lenię się niemiłosiernie spędzając czas przy oglądaniu głupich programów w telewizji, czy przewijaniu setny już raz Facebooka i Instagrama. Kompletna strata czasu. Wieczorem oczywiście na koniec dnia mam do siebie pretensje, bo przecież mogłam się gdzieś wybrać, pojechać, pójść, przygotować wpis na bloga, więcej przeczytać, poćwiczyć i wiele innych. I to nie jest tak, że czuję się winna, że nic nie robiłam, bo czasem takie dni również są potrzebne. W końcu z zasady niedziela służy do odpoczynku. Jednak ten odpoczynek może być przecież mądrzejszy, bardziej przemyślany. 

Jakaś dziwna, beznadziejna siła we mnie wstępuje w ten dzień tygodnia i zaczynam się szwędać z kąta w kąt, nie potrafię znaleźć sobie miejsca. I to jest dla mnie nie do zrozumienia, że kiedy mam czas na rzeczy, na które w tygodniu trudno jest mi wygospodarować moment, to nie chce mi się tego wtedy robić. Niedziele są dla mnie przeklęte, naprawdę. Nie darzę ich sympatią od bardzo dawna. Męczyło mnie to długo, temat cały czas przewijał się w moich myślach. Dlaczego tak jest? Co takiego się dzieje, że te niedziele są takie nijakie i w pewnym sensie nieudane. Przemyślałam to wszystko i znam główną przyczynę – mam problem z prokrastynacją, co oznacza, że wiele spraw załatwiam na ostatnią chwilę. Co za tym idzie, w niedziele okazuje się (zawsze), że muszę się jeszcze z czegoś przygotować, coś załatwić, coś napisać, z czegoś wywiązać. To poczucie nie pozwala mi cieszyć się dniem wolnym i czerpać z niego garściami. Wybieram więc mało inwazyjną i ambitną formę spędzania wolnego czasu w oczekiwaniu na to, że w końcu mi się uda usiąść do obowiązków.

I tak sobie pomyślałam, że chyba czas na jakieś zmiany. Moim priorytetem będzie załatwienie wszystkiego przed ostatnim dniem tygodnia. Jeżeli nie potrafię nic z siebie wycisnąć w niedzielę, to znaczy, że nie potrafię i koniec. Nie chcę się zmuszać, bo skutki jak widać są opłakane. W takim razie przez sześć dni w tygodniu organizuję sobie pracę i czas w taki sposób, żeby ten siódmy dzień był już tylko dla mnie i dla rodziny. Wydaje mi się, że wtedy będę odczuwała wewnętrzny spokój, że jestem gotowa na kolejny tydzień, a tym samym rozluźnię się i skupię na tym, co dla mnie najważniejsze. Chcę wykorzystywać każdy moment i chwilę. Nie chcę rewolucji, nie chcę super produktywnej niedzieli, chcę trochę mądrzej spędzać czas wolny. Owszem, zawsze dam sobie przyzwolenie na bezużyteczne lenistwo, ale postawię w końcu jakieś granice. Chwila – tak, cały dzień – w żadnym wypadku. Jestem na etapie tworzenia listy rzeczy, które chciałabym robić w ten dzień. Nie wszystkie, wystarczy chociaż jedna czynność, żebym jednak nie miała poczucia, że te godziny były całkowicie zmarnowane. To lista samych przyjemności, aktywności, spędzania czasu razem – luźne pomysły, które w końcu zostały zapisane. A wszystko co zapisane, jest lepiej przez nas realizowane. Taką listą na pewno się podzielę tutaj na blogu, a ostatnio namiętnie realizuję jeden z jej podpunktów – spokojne, dzielne śniadanie. Żytnie placuszki, które zaserwowałam kilka dni temu nadawały się do tego idealnie!

[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”130px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Żytnie placuszki[/dropshadowbox]

żytnie placuszki

Składniki:

  • 1 szklanka mąki żytniej (typ 2000)
  • 1/3 szklanki mąki pszennej
  • 1 łyżka cukru muscovado (może być również demerara lub ostatecznie biały cukier)
  • 2 jajka
  • 1 szklanka jogurtu naturalnego
  • 1 szklanka wody
  • 2 łyżki stopionego masła
  • 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
  • ¼ łyżeczki sody oczyszczonej

Sposób przygotowania:

W jednej misce wymieszać wszystkie płynne składniki, w drugiej wszystkie suche. Połączyć suche składniki z płynnymi, dokładnie wymieszać i odstawić na 15 min., żeby ciasto mogło odpocząć. Po tym czasie może ono zgęstnieć, wtedy trzeba dolać odrobinę wody aby uzyskać odpowiednią konsystencję. Na rozgrzaną patelnię nakładać łyżką ciasto i piec placuszki na średnim ogniu, aż do pojawienia się na ich powierzchni charakterystycznych bąbelków. Wtedy przewrócić na drugą stronę i dopiekać jeszcze chwilę. Placuszki najlepiej jest układać jeden na drugim, dzięki czemu jeszcze bardziej zmiękną pod wpływem wydobywającej się z nich pary i będą naprawdę bardzo delikatne.

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

żytnie placuszki

Smacznego!

∗∗∗

Jak u Was wygląda sprawa z niedzielami? W jaki sposób je wykorzystujecie? 

∗∗∗

Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!

 

Udostępnij:

Komentarze

4 komentarze

  1. Ania
    14 marca 2016 @ 13:44

    Ja nie lubiłam, dopóki nie nauczyłam się zostawiać niedzieli w stu procentach wolnej. Na gotowanie, jedzenie, czytanie. I koniecznie spacery na świeżym powietrzu. Tylko tak odpoczywam po całym tygodniu w biurze.
    PS. Donna Tartt jest ekstra! Jeśli nie czytałaś „Tajemnej historii”, koniecznie również po nią sięgnij. Jest wspaniała. Pozdrawiam! :)

    Reply

  2. Blue Kangaroo - BLOG STUDENCKI
    26 lutego 2016 @ 08:30

    Kurczę, ja już od dawna nie traktuję niedzieli jak dnia odpoczynku, gdzieś się to u mnie zatarło. Postaram się w tym tygodniu też załatwić wszystko przed niedzielą, chociaż już czuję, że to będzie trudne!

    Reply

  3. Kasia Janeta |Wyspa Inspiracji
    25 lutego 2016 @ 20:15

    A ja tam lubię niedzielę, pospać dłużej, potem do kościoła, co naprawdę sprawia, że niedziela wydaje mi się wyjątkowa, a potem książka lub film. I dawno przestałam mieć wyrzuty sumienia, że nic nie robię :) Jak zwykle piękne zdjęcia! A placuszki? Cóż, nigdy takich nie próbowałam, zatem muszę je zapisać na mojej śniadaniowej tablicy do wypróbowania.

    Reply

  4. Weronika
    25 lutego 2016 @ 09:08

    Piękne i klimatyczne zdjęcia, jak zwykle! I przypomniałaś mi, że dawno nie używałam mąki żytniej, a tym samym zrobiłaś ogromną ochotę na te placki :)

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *