W dzieciństwie, kiedy rozpoczynał się sezon, bardzo często jeździłam z mamą na jagody. Oczywiście nie było mi to na rękę, bo wiadomym było, że wolałam dwie godziny powisieć na trzepaku, niż zbierać małe, fioletowe kuleczki. Jednakże miałam mało do gadania w tej kwestii, więc chcąc nie chcąc, wsiadałam na rower i pędziłam do lasu.
Bardzo lubię przebywać w lesie. Uspokaja mnie, nabieram tam sił i czuję przypływ pozytywnej energii. Ale w tamtych latach, kiedy byłam małym pyrdkiem potrzebującym od cholery ruchu (nigdy nie mogłam usiedzieć na jednym miejscu trochę dłużej), las wydawał mi się nudny! Może inaczej to ujmę – nie las, a zbieranie jagód. W sumie były tam kuszące drzewa, na które wdrapywałam się przy każdej możliwej okazji. Jednak zbieranie tych owoców było dla mnie zawsze jakąś udręką. Zasada była taka – nazbierasz litr jagód – masz czas wolny. Prawie zawsze kończyło się tak, że mama miała pełne 3-4 litrowe słoiki owoców, a ja dalej nie mogłam dokończyć swojego zadania. Dziwnym trafem więcej niż do słoika, trafiało do mojego żołądka. I w ten oto sposób byłam nieszczęśliwie najedzona. Paradoks, a jednak możliwy. Niby fajnie, bo pyszne, bo zdrowe, bo przecież jagody uwielbiam. A jednak przez to, że je zjadałam i mój słoik ni cholery nie mógł się napełnić, nie mogłam poskakać po drzewach. Czasami mama widząc mój psychiczny ból przy zrywaniu owoców dawała mi fory i przesypywała swoje jagody do moich, żebym w końcu mogła skończyć powierzone mi zadanie.
Tak sobie myślę, że to nie działo się czasami. Jednak mama była moim jagodowym wybawicielem prawie zawsze.
Pamiętam też, kiedy trochę później postanowiłyśmy z moją ówczesną „psiapsiółką od serca” pojechać do lasu, nazbierać jagód i sprzedać je. Plan był niecny i doskonały. Miałyśmy stać się bogate. To miały być Nasze pierwsze zarobione pieniądze. Z ekscytacją w oczach i pustymi słoikami w koszykach popędziłyśmy na rowerach do lasu mając jeden cel przed sobą – KASA!
Rozpoczęłyśmy biznes nienagannie. Zbierałyśmy dzielnie, nawet mało rozmawiałyśmy, żeby się nie rozpraszać. Szło Nam całkiem nieźle, dopóki jedna z Nas nie ogłosiła uczucia głodu. Na co druga potwierdziła to burczeniem w brzuchu. Doszłyśmy do wniosku (zajęło Nam to całe dwie sekundy), że zjemy po maleńskiej garstce jagód. Oczywiście tych już uzbieranych. Skończyło się na dzikim zadowoleniu człowieka najedzonego po brzegi. Dodatkowo wpadłyśmy na genialny pomysł poddania się koloryzaji włosów za pomocą resztki jagód, która Nam została. W przypadku moich ciemnych włosów efekt był żaden, ale już u mojej „psiapsiólki na zawsze, forever and ever”, która była blondynką, wyglądało to czadersko. Tak więc najedzone, z jagodami we włosach i pustymi słoikami w koszykach wróciłyśmy do domu. Szczęśliwe i oczywiście bardzo zmęczone.
Dzisiaj proponuję Wam drożdżowe bułki z jagodami posypane sezamem. Dalej niestety nie bardzo lubię chodzić na jagody, ale ich jedzenie sprawia mi niesamowitą przyjemność i mam zamiar wykorzystać w pełni sezon na te szaleńczo zdrowe owoce!
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”200px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Drożdżowe bułki z jagodami[/dropshadowbox]
Składniki:
Bułki:
- 500 g mąki
- 60 g miękkiego masła
- 40 g cukru
- 40 g drożdży
- 130 ml mleka
- 4 jajka
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- 0,5 łyżeczki soli
Dodatkowo:
- 1 szklanka jagód
- 0,5 łyżki mąki
- sezam
Sposób przygotowania:
Robimy rozczyn z drożdży, dwóch łyżeczek cukru, łyżki mąki i oliwy z oliwek. Mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 10-15 minut, aż mieszanka zacznie pracować, a drożdże się rozpuszczą. Do miski przesiewamy mąkę, wsypujemy cukier, sól, przelewamy gotowy rozczyn z drożdży i ciepłe, ale NIE gorące mleko. Mieszamy drewnianą łyżką i dodajemy po kolei jajka. Kiedy ciasto przybierze już formę kuli, zaczynamy je wyrabiać około 10 minut*. Następnie stopniowo dodajmy miękkie masło i ciągle wyrabiamy. Na początku ciasto po dodaniu masła stanie się bardzo lepkie (może się nawet zacząć rozpadać), jednak wraz z upływającym czasem powinno to minąć, a wyrabiając je kolejne 10 minut możemy mieć pewność, że bez problemu będzie odchodzić od dłoni. Ciasto powinno być elastyczne i błyszczące. Wkładamy je do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 1 godzinę w ciepłe miejsce bez przeciągów.
Po wyrośnięciu dzielimy ciasto na 16 równych części i formujemy z nich kulki. Każdą część rozpłaszczamy w dłoni, nakładamy po 1 łyżeczce jagód i formujemy bułeczki w taki sposób, jakbyśmy zwijali sakiewkę. Przekładamy je do dosyć sporej formy, której dno jest wyłożone papierem do pieczenia. Ponownie całość przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 30 minut.
Po tym czasie wierzch bułek smarujemy delikatnie roztrzepanym jajkiem, posypujemy sezamem i pieczemy je około 23 minuty w 180 stopniach. Po upieczeniu wyciągamy bułki i pozwalamy im ostygnąć 20 minut. Następnie możemy delikatnie wyciągnąć je z formy i rozkoszować się ich maślanym smakiem!
Moje rady:
- * ja ciasto przygotowałam w robocie za pomocą końcówki „hak”, jednak za każdym razem na końcu wyrabiałam je jeszcze dwie minuty dłońmi, żeby przekazać ciepło, które jest bardzo ważne przy powstawaniu ciasta drożdżowego;
- mleko nie może być gorące, ponieważ drożdże wtedy stracą swoje magiczne moce i nic Wam nie wyrośnie;
- po dodaniu masła ciasto będzie się bardzo lepiło do rąk, jeżeli wyrabiacie je tradycyjnie – bądźcie cierpliwi, jeżeli wyrabiacie je za pomocą robota – nawet tego nie zauważycie;
- za drugim razem wyrabiamy ciasto tak długo, aż przestanie się lepić, będzie sprężyste i będzie w pełni odchodzić od dłoni – może to potrwać kilkanaście minut;
- na końcu ciasto może być odrobinę luźne, nie przejmujcie się, dzięki temu będzie puszyste, jak żadne inne;
- uformowane kulki układamy jedna obok drugiej – zostawcie wolną przestrzeń pomiędzy nimi – podczas pieczenia ciasto wyrośnie i wszystko pięknie się złączy;
Smacznego!
∗∗∗
Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!
OlaD
6 lipca 2016 @ 20:20
Jolu, jesteś fenomenalna! Twoje zdjęcia to mistrzostwo świata! ♥
Twoje zbieranie jagód przypomniało mi moje zbieranie truskawek. Miałam nazbierać kobiałkę i zarobić swoje pierwsze pieniądze, które oczywiście z góry przeznaczyłam na ulubione lody. Skończyło się na przemęczeniu po 15 minutach, ale powrocie z pełnym brzuchem. :D
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:40
Tak to z dziećmi już jest :D
Olu, tak pięknie dziękuję za cudowne komplementy, choć nie wiem, czy są zasłużone.
OlaD
14 lipca 2016 @ 20:57
Pewnie, że zasłużone! Przecież robisz przepiękne zdjęcia,a każdy kolejny Twój tekst kradnie kawałek mojego serca. I to nie jest żadna kokieteria z mojej strony. :)
Jola Piasta
18 lipca 2016 @ 11:45
W takim razie dziękuję Ci ogromnie i kłaniam się nisko :*
Natalia I Create Your Health
5 lipca 2016 @ 10:10
Ile bym dała za taką bułkę zjedzoną w takim otoczeniu <3
littlehappyme
5 lipca 2016 @ 16:14
Pomyślałam dokładnie to samo :D