Budzę się z głębokiego snu, błagając o jeszcze kilka minut w łóżku. W końcu stawiam bose stopy na podłodze i jak najszybciej szukam ciepłych kapci. Całuję Go pospiesznie w policzek, żeby Go nie obudzić i schodzę do kuchni o poranku.
Jest jeszcze ciemno, więc włączam światełka, które wiszą tutaj niezależnie od pory roku. Nastrój, który tworzą jest niepowtarzalny. Odsłaniam rolety, zaglądam z ciekawością, co dzieje się za oknem i czy nasypało dużo śniegu. Ziewając leniwie myślę sobie, że przygotuję na śniadanie owsiankę – sprawdzam, czy mam wszystkie potrzebne składniki i już prawie zaczynam, kiedy uderza mnie pewna myśl… briocha! Przecież został jeszcze kawałek maślanej, domowej brioszki. Wypieku, z którego jestem cholernie dumna. To cud, że jeszcze się uchowała.
Myśli o owsiance przepadają bez pamięci. Nic na to nie poradzę, gdyż królowa jest tylko jedna. Z nadzieją w oczach i rozbudzeniem na twarzy otwieram szafkę i sięgam po schowany kawałek. Kawałek tylko dla mnie. Duszonych jabłek już zabrakło, więc tego poranka brioszka będzie sprawować władzę z dżemem truskawkowym. Połączenie równie wyśmienite. W pośpiechu wlewam wodę i nasypuję kawę do kawiarki i stawiam ją na kuchence. Zbiegam na dół, żeby jak najszybciej podgrzać bułeczkę, wtedy będzie smakować, jakby dopiero przed chwilą została wyciągnięta z piekarnika. Zaczynam się niecierpliwić. W końcu nalewam świeżo zaparzoną kawę do jednego z ulubionych kubków i stawiam przed sobą porządny kawałek parującej briochy. Traktuję ją zimnym dżemem i biorę pierwszy kęs. Nawet nie siadam do stołu, stoję przy blacie i jest mi po prostu dobrze. I na chwilę przestaję liczyć minuty, przestaję myśleć, że to poniedziałek i że ten tydzień zapowiada się jeszcze bardziej trudny, niż poprzedni; przestaję myśleć o sprawach do załatwienia, o osobach z którymi muszę przeprowadzić rozmowy, o drodze do pracy. Na chwilę przestaję myśleć i jem maślaną bułkę popijając kawą, przy okazji parząc przy tym język. Prosta czynność – jedzenie – nic poza tym. Nie przeżywam uniesień, nie czuję eksplozji smaków, nie zatracam się w smaku – po prostu jem. Ale kurczę, to domowa briocha, która wyszła mi cholernie dobrze, która jest niewyobrażalnie puszysta i smakuje jak wyciągnięta z dobrej piekarni prowadzonej z pasją i zaangażowaniem. Takie śniadanie nigdy nie jest zwykłe.
I tak stoję przy tym blacie i jem, i piję, i myślę sobie, że moja ukochana Babcia byłaby ze mnie dumna.
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”80px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Briocha[/dropshadowbox]
Składniki:
Brioszka:
- 420 g mąki
- 120 g miękkiego masła
- 60 g cukru
- 40 g drożdży
- 100 ml mleka
- 3 jajka
- 0,5 łyżeczki soli
Duszone jabłka:
- 6 jabłek
- 1 łyżka masła
- 3 łyżeczki brązowego cukru muscovado
- 3 łyżeczki brązowego cukru demerara
- 2 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka gałki muszkatołowej
Sposób przygotowania:
Ciasto:
Robimy rozczyn z ciepłego (ale nie gorącego!) mleka, drożdży, łyżeczki cukru i łyżki mąki. Mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 10-15 minut, aż mieszanka zacznie pracować, a drożdże się rozpuszczą. Do miski przesiewamy mąkę, wsypujemy cukier, sól i gotowy rozczyn drożdży. Mieszamy drewnianą łyżką i dodajemy po kolei jajka. Kiedy ciasto przybierze już formę kuli, zaczynamy je wyrabiać około 10 minut*. Następnie stopniowo dodajmy miękkie masło i ciągle wyrabiamy. Na początku ciasto po dodaniu masła stanie się bardzo lepkie, jednak wraz z upływającym czasem powinno to minąć, a wyrabiając je kolejne 10 minut możemy mieć pewność, że bez problemu będzie odchodzić od dłoni. Może być trochę „luźne”, jeżeli takie będzie to nie mamy się czym przejmować – brioszka wyjdzie pyszna. Wkładamy ciasto do większej miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 1,5 godziny w ciepłe miejsce bez przeciągów.
Po wyrośnięciu dzielimy ciasto na 12 równych części i formujemy z nich kulki. Przekładamy je do tortownicy o średnicy 28 cm, której dno jest wyłożone papierem do pieczenia. Ponownie całość przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 30 minut.
Po tym czasie wierzch ciasta smarujemy delikatnie roztrzepanym jajkiem i pieczemy je 28-30 minut w 180 stopniach. Po upieczeniu wyciągamy brioszkę i pozwalamy jej ostygnąć 20 minut. Wtedy możemy delikatnie zdjąć obręcz tortownicy.
Jabłka:
Jabłka obrać, pozbyć się gniazd nasiennych i pokroić na mniejsze kawałki. Na patelni rozgrzać masło, dodać jabłka, dwa rodzaje cukru, cynamon i gałkę, wszystko dokładnie wymieszać i dusić na dużym ogniu pod przykryciem 6 minut. Następnie zmniejszyć ogień do połowy, zabrać przykrywkę i redukować powstały sos około 6-8 minut.
Ciepłą brioszkę podawać z ciepłymi jabłkami.
Smacznego!
Moje rady:
- * ja ciasto przygotowałam w robocie za pomocą końcówki o nazwie hak, jednak za każdym razem na końcu wyrabiałam je jeszcze dwie minuty za pomocą dłoni, żeby przekazać ciepło, które jest bardzo ważne przy powstawaniu ciasta drożdżowego;
- mleko nie może być gorące, ponieważ drożdże wtedy stracą swoje magiczne moce i nic Wam nie wyrośnie, a już na pewno nie brioszka;
- po dodaniu masła ciasto będzie się bardzo lepiło do rąk, jeżeli wyrabiacie je tradycyjnie – bądźcie cierpliwi, jeżeli wyrabiacie je za pomocą robota – nawet tego nie zauważycie;
- za drugim razem wyrabiamy ciasto tak długo, aż przestanie się lepić, będzie sprężyste i będzie w pełni odchodzić od dłoni – może to potrwać kilkanaście minut;
- na końcu ciasto może być odrobinę luźne, nie przejmujcie się, dzięki temu będzie puszyste, jak żadne inne;
- uformowane kulki układamy jedna obok drugiej – możecie zostawić wolne przestrzenie – podczas pieczenia ciasto wyrośnie i wszystko pięknie się złączy;
- pamiętajcie, żeby z jabłek nie robić papki – mają pozostać w kawałkach;
- brioszka wymaga dużego skupienia, zaangażowania i cierpliwości, ale swoim smakiem wynagradza każdy podjęty trud;
∗∗∗
Ktoś z Was piekł już brioszkę? Podzielcie się swoimi wrażeniami!
∗∗∗
Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!
Natalia I Create Your Health
21 stycznia 2016 @ 16:41
Piękna!
Angelika Debowska
20 stycznia 2016 @ 11:03
Wiem, ze juz to pisalam nie raz, ale uwielbiam Cie czytac. Na chwile przenioslam sie z Toba do kuchni i probowalam tej pysznej brioszki z dzemem. Stalam tam kolo Ciebie i zachwycalam sie jej smakiem.
Jola Piasta
25 stycznia 2016 @ 23:36
Angelika, w takim razie moja radość jest nieopisana, jeżeli skorzystałaś z zaproszenia do mojego światab
OlaD
19 stycznia 2016 @ 21:09
Wygląda tak, że już czuję jak zachłannie zatapiam w niej zęby! :D Uwielbiam wszelkie wypieki z ciasta drożdżowego, a sam rytuał ugniatania i wyrastania jest dla mnie czystą magią. ♥ To najlepszy sposób na wszelkie smutki. Teraz dopieszczam i dokarmiam rozczyn na chleb – mój pierwszy własnoręcznie zrobiony chleb! :)
Babcia Z PEWNOŚCIĄ byłaby z Ciebie dumna!
Jola Piasta
25 stycznia 2016 @ 23:36
Dziękuję Ci Olu! <3
kashienka OdkrywającAmerykę
18 stycznia 2016 @ 16:46
Brioszka wygląda obłędnie! Jestem pewna, że babcia byłaby dumna z takiej wnuczki :))))))
Jola Piasta
25 stycznia 2016 @ 23:37
Serdeczne dzięki! :-*