Podobnych tematów jest mnóstwo i mam tego pełną świadomość. Takie zagadnienia zostały przemaglowane przez świat blogosfery i może się wydawać, że wszystko już zostało powiedziane. ALE. Kto zabroni mi podejść do sprawy po mojemu? No właśnie…stąd ten wpis. Tak jak podałam w tytule, są rzeczy, które skutecznie przytrzymują Cię w jednym miejscu i nie dają możliwości zrobienia kroku na przód. Zatem, jak ruszyć z miejsca?
Początkowo miał to być wpis o jednym z podpunktów. Jednak miałam płodną (czytaj bezsenną) noc i zaczęłam myśleć o tym, co mnie spowalnia w dążeniu do wyznaczonych sobie celów. Okazało się, że takich rzeczy jest sporo. Wpadła mi zatem do głowy całkiem niegłupia idea zebrania tego wszystkiego w jedną całość. Po ustaleniu tematyki i ogólnego zarysu wpisu, doszłam do wniosku, że gdybym chciała przekazać wszystkie informacje w jednym poście, miałby on długość, jak stąd do księżyca. Nie była to obiecująca perspektywa, więc kolejny pomysł wkradł się do mojej głowy. Tak na marginesie, jestem bardziej niż pewna, że z każdą nową myślą wyskakiwała mi nad głową żaróweczka. Wracając, postanowiłam, że przygotuję swego rodzaju serię. Co to znaczy. Dzisiaj wprowadzę Was w temat i pokrótce opiszę wszystkie zagadnienia. Natomiast w każdym kolejnym tygodniu będę dodawała jeden post, w którym wyczerpująco opiszę poniższe wątki. Jeszcze jedna, ważna kwestia, nie jestem nikim, kto profesjonalnie zajmuje się taką tematyką. Nie czujcie się więc w żaden sposób pouczani. To są moje bardzo luźne myśli i spostrzeżenia. Przejdę w takim razie do sedna. Przedstawiam Wam pięć sytuacji, których musicie skutecznie zacząć unikać, ponieważ uniemożliwiają lub bardzo opóźniają proces osiągnięcia własnych celów.
1. Przestań być leniem!
Nudne i banalne? Okej. Wytłumacz mi zatem, dlaczego ciągle to robisz? Dlaczego lenistwo bardzo często z Tobą wygrywa? Jeżeli to takie przewidywalne, to dlaczego ludzie dają się nieustannie łapać w jego szpony?Jesteśmy leniami moi Drodzy. Nie boję się tego powiedzieć. Gdybyśmy nie byli, nie byłoby tak wielu poradników o tym, jak zwalczać prokrastynację, jak odpowiednio organizować czas, jak utrzymać motywację i tak dalej. Na całe szczęście lenistwo da się ograniczyć. Ja również poddaję się temu podchwytliwemu sprawcy, ale zaczynam być coraz bardziej świadoma, a to już pierwszy krok do produktywnego spędzania czasu. Wyznacz sobie cele, które naprawdę z całego serca chcesz osiągnąć, które wzbudzają w Tobie tyle ekscytacji, że masz ochotę na dzikie tańce. I WEŹ SIĘ DO ROBOTY! Systematyczna praca, bez zbędnego udawania, naprawdę przynosi efekty. Lenistwo przynosi tylko uczucie przyjemności, które jest dodatkowo krótkotrwałe, o znikomym znaczeniu dla naszego życia.
2. Przestań przejmować się zdaniem innych!
Ile razy nie zrobiliście czegoś tylko ze względu na to, że nie pasowało to innym osobom? Ile razy nie wykorzystaliście szansy, bo to nie wypada/nieładnie/niegrzecznie. Ile razy zmieniliście zdanie z obawy na to, co powiedzą ludzie/jaki będzie ich odbiór? Wiecie ile razy tak postąpiliście? Zdecydowanie za dużo! Oczywiście, żeby było śmieszniej, dołączę do tego punktu jeszcze „ciocie dobre rady”. Bez nich świat nie byłby taki sam. Co Nas powstrzymuje od tego, żeby postępować wedle naszych osobistych przekonań? Strach przed krytyką, brak pewności siebie, przekonanie, że ktoś na pewno wie lepiej od Nas? Bzdura! Czas pokazać wszystkim, że każdy ma swoje życie i byłoby świetnie, gdyby faktycznie wszyscy zajęli się własnym nosem. Jedna sprawa do zapamiętania – nikt nie przeżyje za Was czasu, który został Wam dany. Postępujcie tak, jak uważacie za słuszne, nie zwracając uwagi na innych. Pogadają, pogadają i przestaną. Tacy są ludzie.
3. Przestań zaniżać własne możliwości.
Widząc czyjś sukces jedni zieją nienawiścią, innym zazdrość wychodzi uszami, jeszcze inni są gotowi na szczere gratulacje, natomiast mnie interesuje grupa, która reaguje mniej więcej w ten sposób: Mnie to nigdy nie spotka, za głupia jestem, żeby do czegoś w życiu dojść./W życiu nie potrafiłabym tak zrobić!/Ja nawet nie marzę o takim sukcesie. No ręce opadają! Dlaczego do cholery macie być skazani na niepowodzenie? Dlaczego tak wiele osób nie wierzy w siebie? Spotkałam i nadal spotykam na swojej drodze ludzi, którzy nie mają pojęcia ile fantastycznych cech posiadają, jaki ogromny potencjał w nich siedzi, nie dopuszczają do siebie myśli, że w pewnych sprawach mogliby być ekspertami. No cóż, może łatwiej jest marudzić – w końcu to nie wymaga żadnego wysiłku. Ale są też osoby, które po prostu nie wierzą w swoje możliwości, a tak wiele mają do zaoferowania światu. Przestań się użalać, przestań ryczeć w poduszkę i przeklinać cały świat, tylko uwierz, że możesz zrobić o wiele więcej, bo stać Cię na to!
4. Przestań być Zosią Samosią.
To moja ogromna bolączka. Wszystko chcę robić sama, bo mam błędne przeświadczenie, że nikt tego nie zrobi w taki sposób, jak ja. Co jest oczywiście wielką bzdurą, ponieważ w wielu przypadkach okazuje się, że ktoś inny zna się lepiej/wie więcej/zrobi porządniej. Skąd bierze się syndrom Zosi Samosi? Zastanawiałam się nad tym długo i w moim przypadku chyba chodzi o moje dyrektywne podejście i poszlaki perfekcjonizmu. Zajęło mi sporo czasu, zanim przekonałam się, że będzie lepiej dla mnie, dla innych, dla świata, kiedy zacznę delegować zadania. Jeżeli chodzi o osiąganie naszych celów, to do pewnego momentu zapewne moglibyśmy radzić sobie sami, ale przyjdzie czas, w którym będziemy musieli otworzyć się na innych. Praca w grupie, utrzymywanie kontaktu, działanie z innymi ludźmi będzie nieodłączne. Warto już teraz zacząć o tym myśleć.
5. Przestań marzyć (zacznij działać).
Oczywiście nie chcę Was odwodzić od marzeń. Potrafią być piękne i niesamowicie motywujące. Sama mam całą listę marzeń. No i lubię brzmienie tego słowa ;) Bardzo przyjemnie jest bujać w obłokach i czekać na samoistne spełnienie się naszych pragnień. ALE. Jeżeli chcecie, aby Wasze życie ruszyło z miejsca, to przestańcie marzyć. A precyzyjniej mówiąc przestańcie TYLKO marzyć. Czas marzenia zamienić na CELE. Następnie przyjdzie czas na pracę, pracę, pracę, upadek, pracę, pracę, potknięcie, jeszcze większą pracę… Aż w końcu zauważycie już ostatnią prostą i będziecie mogli się cieszyć kolejnym „spełnionym marzeniem” albo kolejnym osiągniętym celem. Działanie jest najważniejsze. Bez niego nawet z najbardziej rozwiniętą wyobraźnią świata nie zajdziecie daleko.
Trochę polałam wodę, ale zrobiłam to bardzo świadomie. Miało to na celu podwyższyć chociaż odrobinę Waszą motywację, wzbudzić delikatny bunt i przygotować na kolejne części. Konkretne opisy, przykłady, sposoby działania będę opisywać już w poszczególnych częściach danej serii.
Dajcie znać, jak u Was ma się sprawa z powyższymi sytuacjami? Co jeszcze powstrzymuje Was od ruszenia z miejsca? Podzielcie się swoimi spostrzeżeniami!
Paweł Burnagiel
12 stycznia 2017 @ 19:05
dobry artykuł daje do myślenia
Nieważnekto
9 marca 2016 @ 11:17
A co jeśli marzeń mam bardzo mało i nie wiem co tak na prawdę lubię? Nie wiem kim chce być? Na razie nie mam pracy i szukam ale jest ciężko. I trochę myślę o fotografii, że może w tym kierunku pójść… Sama nie wiem. .
Jola Piasta
14 marca 2016 @ 23:32
Nie jest ważna ilość marzeń, a ich jakość i Twoja determinacja do tego, żeby je spełnić. Pomyśl o tych marzeniach, które są z Tobą długo i mimo upływu czasu nadal są aktualne. Rozpisz je, zamień na cele, spróbuj małymi codziennymi krokami przybliżyć się do ich realizacji. Jeden mail, jedna rozmowa, dobry plan, cokolwiek o czym będziesz mogła powiedzieć „Tak, to jest mały krok do osiągnięcia mojego celu”. I tak codziennie, powili, ale systematycznie i z wiarą we własne możliwości.
A jeżeli chodzi o to, że nie wiesz do końca, czym chcesz się zajmować i kim chcesz być, to jest normalne! Ja mam 26 lat, a dalej nie mam uformowanego planu na przyszłość tak na 100 %. Poszukuję, inspiruję się, próbuję – to nic złego ;)
Trzymam za Ciebie mocno kciuki!
Robert Wacław Wyłupek
17 lipca 2017 @ 11:14
Ważnekto, masz marzenia, tak myślę. Choćby ta fotografia? Pewnie też znalazłby się jakiś przyjemny wyjazd ze znajomymi itp. Może tylko obawy, że Twoje marzenia są nie ok. powoduje, że stoisz w miejscu. Ja kiedyś też tak miałem, długo myślałem i tkwiłem w pętli myśli do czasu… gdy zrobiłem pierwszy krok. Nie wiedziałem, gdzie idę, ale stwierdziłem, że nie dowiem się co lubię, a czego nie, jak nie zacznę próbować. Rozejrzałem się i zacząłem korzystać z tego, co mnie otacza. Bardzo pomogła mi w tym… fotografia! Dzięki niej zacząłem zauważać wiele pięknych rzeczy wokół mnie, którymi mogłem podzielić się z innymi. I tak krok po kroku szedłem, aż trafiłem na swoją drogę. Nie znajdziesz swojej drogi jak nie zaczniesz jej szukać. Jesteś sobą i to jest piękne! Ruszaj więc na poszukiwania :-) Trzymam za Ciebie kciuki!
Favorite links 1/2015 | Polskie Rękodzieło
15 marca 2015 @ 09:33
[…] Natrafiłam na nią podczas oczyszczania skrzynki meilowej i o dziwo moje drzewo nadal tam jest! 5. 5 kroków – jak ruszyć z miejsca. 6. Przepiękna aranżacja poddasza.7. Gdyby ktoś z Was potrzebował […]
Małgorzata Poznańska
29 stycznia 2015 @ 17:59
Zosią samosią nigdy nie przestanę być. Nic w tym temacie nie chcę nawet zmienić. Jestem w tedy z siebie dumna, gdy przychodzi moment, a ja daję radę :)
Co do marzeń…. są takie, które nawet przy dużych staraniach nie zostaną zrealizowane. Usiłuję się z tym pogodzić, jak na razie bezskutecznie.
Ale to co piszesz jest prawdą i jeszcze raz prawdą.
Chettys
21 stycznia 2015 @ 19:05
U mnie niestety punkt 3 dominuje;/ Nie lubię tego i mnie to dołuje. Wynika to z stąd, że nigdy nie byłam pierwsza zawsze był ktoś wyżej, lepiej a ja zawsze z tyłu:(
Jola Piasta
21 stycznia 2015 @ 23:00
A dlaczego porównujesz się do kogoś? Kim są inni ludzie, żeby być wyznacznikiem Twoich możliwości. Jedyną osobą, do której możesz się porównać, jesteś Ty z wczoraj! Musisz znać SWOJĄ wartość, inaczej nie ruszysz do przodu, bo zawsze będziesz odczuwała strach. Wierzę w Ciebie!
Chettys
25 stycznia 2015 @ 20:45
DziękiJolu za słowa otuchy! Niestety to porównywanie z innymi od zawsze depcze mi po piętach. To zdanie, że powinnam walczyć se sobą z wczoraj i cennić swoją wartość jest bardzo motywujące. dzieki
Pat.
19 stycznia 2015 @ 17:54
Zosia Samosia, skąd ja to znam.. chcę się jej pozbyć, ale ciężko mi idzie.. da się w ogóle?
Jola Piasta
19 stycznia 2015 @ 18:49
Na pewno da się ograniczyć. Na początku jednak musisz się zastanowić, skąd taka cecha się u Ciebie bierze i dopiero wtedy z nią walczyć. Powinnaś dojść do głębi problemu i tam zaatakować :) W moim przypadku okazały się to perfekcjonizm z dodatkowym dyrektywnym podejściem.
Dorota Zalepa
19 stycznia 2015 @ 09:24
Delegowanie zadań to cena umiejętność. Też mam syndrom Zosi Samosi i walczę z perfekcjonizmem, który potrafi nieźle spowalniać dojście do celu.Ważne jest też, by nie narzucać sobie zbyt wielu zadań do zdobienia jednego dnia, lepiej rozłożyć je w czasie. Czerpiemy większą satysfakcję ze zdobienia jednego większego zadania, niż trzech z listy 10 zaplanowanych.
Jola Piasta
19 stycznia 2015 @ 11:58
Zgadzam się z Tobą! Wydaje Nam się, że im więcej zaplanujemy, tym więcej zrobimy. Jednak w zależności od czasu i zaangażowania, bardzo często nie udaje się wypełnić wszystkim zadań z listy, a NIE MA NIC BARDZIEJ DEMOTYWUJĄCEGO. Dlatego popieram Twoje zdanie w stu procentach! ;)
Lifestyle By Ania
17 stycznia 2015 @ 20:56
Moim problemem jest brak dobrej organizacji.
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:11
Brak organizacji również czasem mnie dopada. Za dużo spraw, za mało czasu. Ale zawsze w takich sytuacjach liczę do 10ciu, ustalam priorytety, spełniam zadania, które potrzebują tylko kilku minut, robię porządny plan działania, nawet z wyznaczonymi godzinami i zaczynam! Trzymam kciuki, żebyś podołała ;*
Ania Kania
17 stycznia 2015 @ 20:49
Myślę, że dla wielu osób stojących w miejscu, to podstawowe porady, które powinny dodać im energetycznego kopa, jeśli się do nich zastosują :)
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:09
Trzymam kciuki, żeby było tak, jak piszesz. Dzięki za opinię! ;)
Ewelina
17 stycznia 2015 @ 18:12
Skąd ja to znam! Bardzo dobrze napisane ;) Szkoda, że czasem ten leń jest silniejszy od nas samych!
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:08
Leń faktycznie ma moc jak z kosmosu! Wtedy trzeba poszukać w sobie siły. Najlepsza jest motywacja, która wypływa z Nas samych :) A czasem można poleniuchować, to też Nam jest potrzebne ;)
patrycja | skleping mode: ON
17 stycznia 2015 @ 16:39
Ostatnio myślałam o tym wszystkim, bo wypadałoby w końcu „przeć”, a nie się zapierać. Wszystkie 5 punktów pasują do mnie idealnie. Czuję się kopnięta w cztery litery :D
Bardzo dobry tekst, na pewno będę polecać, bo warto!
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:07
Bardzo, bardzo dziękuję! Czuję się niesamowicie, kiedy ktoś pisze, że poczuł się zmotywowany. I pamiętaj, mentalnie kopię Cię w te Twoje piękne cztery litery cały czas! :D :*
Kamila Kyrcz | kamilakyrcz.com
17 stycznia 2015 @ 12:39
Zosia samosia brzmi znajomo, ale już z tego wychodzę :)
Myślę sobie jeszcze, że jest coś takiego jak: A co jeśli mi się nie uda? Nawet nie nazywam tego strachem przed porażką, a strachem przed doświadczeniem :)
Sama parę lat chodziłam z wielkim marzeniem, żeby stworzyć swoją markę odzieżową i jak już zabrałam się za działanie, to okazało się, że wcale nie chcę tego robić. Z jednej strony porażka, z drugiej świetne doświadczenie, które popchnęło mnie dalej :)
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:06
Takich rzeczy, które utrudniają nasz start jest o wiele więcej. Jednakże Twoja propozycja jest bardzo trafna! Taki sposób myślenia może kompletnie Nas zastopować!
Handmade at night
16 stycznia 2015 @ 22:34
Świetny post! Podpisuję się pod każdym punktem – niestety!
Jola Piasta
17 stycznia 2015 @ 21:05
Dzięki! Warto walczyć ze swoimi słabościami ;)
Drumlaart
16 stycznia 2015 @ 19:06
Dobry wpis. Niby to wszytko już wiemy, ale za każdym razem, po przeczytaniu takich słów, znów wyzwala się energia. Zabieram się zatem do roboty… małymi kroczkami, bo tylko na takie mam teraz siłę, ale każdego dnia. Dziękuję.
Jola Piasta
16 stycznia 2015 @ 19:31
To ja dziękuję. Jeżeli chociaż jedna osoba po przeczytaniu tego wpisu zrobi cokolwiek, co przybliży ją do osiągnięcia zaplanowanych rzeczy, to będę bardzo szczęśliwa. Pamiętaj, nawet jeżeli zrobisz najmniejszy krok w danym dniu, cokolwiek – to zawsze będziesz przed tymi, którzy nie zrobili nic. Powodzenia!
Jagodowa Małpka
16 stycznia 2015 @ 18:01
Oj z tym leniem to naprawdę prawda. Od wtorku mam na około siebie wielki bałagan w pokoju, ale ciągle „nie było czasu” żeby go posprzątać mimo iż denerwuje, wkurza i wyprowadza z równowagi. Chyba muszę się za to zabrać
Jola Piasta
16 stycznia 2015 @ 19:28
Zwróciłaś uwagę na ważną kwestię, tak naprawdę wiele niewykonanych rzeczy Nam przeszkadza, spędza sen z powiek, denerwuje, a mimo wszystko tego nie załatwiamy. I pomyśleć, że wystarczy czasem kilka, kilkanaście minut i jesteśmy o krok do przodu ;) Rozgrom ten bałagan – trzymam kciuki!
Ania Legenza
15 stycznia 2015 @ 10:19
Wszystkie punkty jak najbardziej słuszne. I tak w 80% każdy z nich u siebie zwalczyłam. Choć nie powiem, bo czasem zdarzają mi się dni lenia, załamania i nie chce się nawet palcem ruszyć :) Ale zmiana tego nastawienia faktycznie pozwala ruszyć z miejsca i zacząć zmieniać swoje życie.
Jola Piasta
15 stycznia 2015 @ 21:31
Ja ciągle walczę, bo to wszystko faktycznie nie jest takie proste, na jakie wygląda. Odrobina lenistwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, jesteśmy ludźmi, a nie maszynami, więc i takie dni są potrzebne :) Najważniejsza jest codzienna praca nad sobą i nad własnymi celami. Powoli, ale do celu ;)
czarnykocurek
14 stycznia 2015 @ 21:48
Wszystko, co napisałaś ma niestety tę przeklętą moc nade mną. Zdarzają się takie momenty, kiedy wiem, że mogę przenosić góry, a następnym razem najchętniej zakopałabym się pod kołdrą z hektolitrami gorącej czekolady podłączonej dożylnie. Moją największą bolączką jest nieumiejętność planowania i organizacji, a jeśli już coś zaplanuję, to często wypada coś spontanicznego i moje plany leżą w gruzach. To jest strasznie demotywujące. No cóż, nie poddaję się:) To jest najważniejsze.
Jola Piasta
15 stycznia 2015 @ 21:29
Otóż ja planować i organizować czas uwielbiam, czułabym się dziwnie, gdybym tych wszystkich list nie miała.ALE. Daję sobie margines właśnie na spontaniczne rzeczy. Nie ograniczam się tylko do spisanych na dany dzień planów, nie lubię jak coś/ktoś mnie tłumi, więc planowanie tak, ale z odpowiednim podejściem. Jeżeli nie uda się czegoś zrobić, to nic – świat się nie zawali, będzie jeszcze jutro :) A może potrzebowałabyś dobrego plannera/organizera, żeby zacząć powoli wdrażać w swoje życie listy?
czarnykocurek
16 stycznia 2015 @ 22:32
Też nad tym myślałam, ale to chyba nie jest wina złego organizera. Wystarcza mi klasyczny kalendarz i dodatkowe karteczki z listą zakupów, które łatwo wrzucę do portfela. Najgorsze jest, że im mniej zadań sobie wyznaczę na dany dzień tym trudniej mi się z nimi wyrobić, bo wydaje mi się, że mam tyyyle czasu. Muszę się z tym jakoś sama uporać;)
anu.sia
14 stycznia 2015 @ 19:24
Zdecydowanie Zosia Samosia to ja ;) To jest okropna moja cecha, z której nie umiem zwalczyć. Wszystko sama, wg mnie zawsze lepiej :( Niejednokrotnie kończy się mega zmęczeniem. Niestety źródeł również dopatruję się w perfekcjonizmie, który na co dzień męczy i niszczy człowieka :( takie tam
Jola Piasta
15 stycznia 2015 @ 21:24
Właśnie tak to wygląda, najpierw chcę robić wszystko sama, a później narzekam, że ze zmęczenia wyglądam jak upiór.
Anita Adamczyk
14 stycznia 2015 @ 18:41
lenistwo niestety, staram się zwalczać ale mam dni, kiedy nawet wstanie z łóżka chętnie odłożyłabym na jutro ;P co do delegowania zadań, tu też mam pewien problem, ponieważ u mnie wygląda to tak, że albo nadzoruję i pokazuję palcem, co jest nie po mojemu, albo idę później i po cichu i tak poprawiam po swojemu, kiedy nikt nie widzi, eh, tak
Jola Piasta
15 stycznia 2015 @ 21:23
Każdy ma chwilę i PRAWO do odrobiny lenistwa, nie ma co popadać w paranoje :) Jeżeli jest to kontrolowane – wszystko jest dla ludzi ;)