Grudzień upłynął mi pracowicie, a jednocześnie bardzo przyjemnie. Kiedy zbliża się Boże Narodzenie, staję się nieco infantylna. Uwielbiam dekorować dom, bawić się w ozdabianie pierniczków, cieszy mnie każdy przejaw świątecznego przepychu. Tak, jestem z tych, którzy w tym okresie przesadzają ze wszystkim. W tym czasie pozwalam sobie na więcej i z iskrą w oku cieszę się jak dziecko.
Podczas Świąt biegałam z aparatem zawieszonym na szyi, czytałam książki, oglądałam filmy, opychałam się (jedzeniem tego nie można nazwać), spacerowałam dużo z moim Jedynym i z naszym czarnym wariatem, oglądałam Kevina (ponownie – tak, ja z tych Kevinowych). Siedziałam, leżałam, myślałam, kombinowałam. Wydeptaliśmy też ścieżkę z salonu do kuchni, co by się nie zgubić w drodze po kolejny kawałek ciasta, czy pierogi z sosem grzybowym.
Czasem jedliśmy coś innego niż świąteczne dania.
W wolne dni królowały u mnie ciepłe skarpetki, wygodne legginsy i przytulne swetry.
Wszelkiego rodzaju narzutki też były mile widziane. Chociaż w zasadzie nie lubię takich rzeczy, to przy Świętach dałam im szansę zaistnieć. Moje plecy były mi wdzięczne.
A tutaj było moje centrum dowodzenia. Kojące światełka choinki, ciepły grzejnik, parapet na wszystkie moje szpargały. Trudno było mężowi wyciągnąć mnie z mojej bazy. Od mamy nauczyłam się dawać kubek na grzejnik, żeby kawa/herbata czy co tam w środku jest, nie wystygało tak szybko. Znaliście ten sposób? Moja mamcia robi tak od wieków! Na poniższym zdjęciu był już pusty, ale przez całą zimę stosuję jej patent.
Spróbowałam zakręcić loki na… chusteczki nawilżane. Wyszperałam ten sposób na youtube i jestem bardzo zadowolona. Bez użycia szkodliwego ciepła! Żeby osiągnąć taki naturalny efekt, potrzebowałam tylko 40 minut!
Oczywiście grudzień to miesiąc pieczenia pierniczków i ich ozdabiania.
Dekoracje w domu były mieszane, trochę śmiesznego kiczu (złoty łańcuch na balustradzie), więcej naturalnych dodatków i pomysłów.
Poniższe zdjęcie przypomina mi o moim niezorganizowaniu. Ten nietypowy wieniec miał być kolejnym świątecznym DIY na blogu. Zrobiłam go, strzeliłam zdjęcia i… nie zdążyłam na czas napisać i opublikować wpisu. ALE! Będzie na kolejne Święta :D
Odkryłam bokeh i przepadłam.
Te wpisy nie istniałyby bez zdjęć widoków z codziennych spacerów. Na początek obrazek, który rozpościera się z naszej sypialni. Za każdym razem, kiedy odsłaniam roletę, jestem autentyczne zachwycona tym, na co patrzą moje oczy.
Trochę mrozu i śniegu też było.
Pikson zjadł cały śnieg.
Skończyłam wyzwanie fotograficzne Doroty z bloga www.kameralnie.com.pl, którego podsumowanie opublikowałam niedawno. Tam również jest wiele zdjęć z grudnia, a po opisach można mnie troszkę lepiej poznać, także zapraszam!
Wyzwanie fotograficzne Natalii z bloga www.jestrudo.pl jeszcze trwa. Kombinuję, myślę, tworzę, pstrykam. Jestem w swoim żywiole! Podsumowanie z tego wyzwania również ukaże się na blogu, a póki co, zapraszam Was na mojego Instagrama, gdzie wszystko dzieje się na bieżąco. No to na Facebooka też Was zapraszam bardzo serdecznie, jeżeli macie ochotę być na bieżąco ze wszystkim.
minimal Nat
20 stycznia 2015 @ 06:42
Cudowne zdjecia, podziwiam ilekroć dodajesz coś na instagrama :)
Słodka Latte
6 stycznia 2015 @ 22:57
ale piękne zdjęcia ! urzekły mnie te lampiony w domu, uwielbiam taki klimat, od razu można poczuć na odległość jak musi być przytulnie w takim domu :)))) pozdrawiam i wszystkiego co najlepsze w nowym roku :)!
Jola Piasta
7 stycznia 2015 @ 17:37
Dziękuję Ci bardzo! Życzę samych cudowności w Nowym Roku! ;)
nieidealna perfekcjonistka
5 stycznia 2015 @ 19:57
super, że teraz zdjęcia są w większym rozmiarze :)
Jola Piasta
5 stycznia 2015 @ 21:06
Jeszcze jest dużo do poprawki, ale 2015 rok da mi na to wszystko siłę i energię ;)