Kiedyś fioletowy był moim ulubionym kolorem. Pamiętam, że początkowo szalałam na punkcie niebieskiego, a ściślej mówiąc błękitnego. Później przyszła kolej na różowy. Potrafiłam cała ubierać się w ubrania o tym kolorze. Cała. Nawet rajtuzy miałam różowe. Wyglądałam więc jak mały różowy smerf albo inny alien. Mimo, że miała wtedy tylko trzynaście lat, nie mogę sobie tego wybaczyć po dziś dzień.
No i fioletowy – chyba najlepiej go wspominam. Faza na „wszystko muszę mieć w tym kolorze” już mnie nie dopadła. Aczkolwiek pokusa była silna. Rzeczywistość wyglądała tak, że po zmianie pokoju zażyczyłam sobie na ścianach kolor soczystej, dojrzałej śliwki węgierki. Był śliczny, zachwycałam się nim bardzo długo. Później równie długo go nienawidziłam. Fiolet był obecny w dodatkach do domu, ubraniach, nastoletnich pierdółkach no i oczywiście cienie do oczu miałam fioletowe, co okazało się strzałem w dziesiątkę, bo razem z moimi ciemno brązowymi oczami wyglądały obłędnie.
Moje natchnienia na poszczególne kolory były dosyć silne i raczej nie dało się ich nie zauważyć. Bardzo miło wspominam każdy z tych momentów.
Teraz prawie całkowicie zeszłam z rzucających się w oczy barw. Przeważa klasyka – biele, czernie, beże i szarości. Czasem lubię zaszaleć i dodać do garderoby lub otoczenia jakiś miły smaczek w postaci innego odcienia. Teraz zauważyłam, że nieświadomie wprowadzam na przykład brudny róż. Piszę nieświadomie, bo dopiero po kolejnym przejrzeniu mojego ostatniego zamówienia zorientowałam się, że wszystko w paczce będzie różowe. Na szczęście to nie rodzaj „Lalka Barbie i jej Ken”, tylko przydymiony, brudny, ciekawy i niebanalny róż. Zobaczymy, czy to będzie miłość długodystansowa.
Jednak moja kuchnia pozostała niezmiennie kolorowa. Na próżno szukać w niej nudy i monotonii. I dziś wracam do korzeni, do nastoletnich lat i funduję sobie wściekle fioletowe smoothie z jagodami, malinami i bananem. Sięgnęłam oczywiście po mrożone owoce, o które zadbałam późnym latem.
[fb_button]
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”260px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Koktajl z jagodami, malinami i bananami[/dropshadowbox]
Składniki:
- 1 szklanka jagód
- 1,5 szklanki malin
- 1 banan
- 1 szklanka mleka
- 1 łyżeczka siemienia lnianego
- 1 łyżeczka otrębów pszennych
- 1 łyżeczka miodu
Sposób przygotowania:
Jeżeli używamy świeżych owoców, oczywiście trzeba je umyć, ja używałam mrożonych o tej porze roku. Banana obrać. Wszystkie składniki koktajlu umieścić w blenderze i dokładnie zmiksować.
Smacznego!
∗∗∗
Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!
littlehappyme
6 marca 2017 @ 19:08
Wygląda przepysznie :D Ostatni taki piłam w lato, kiedy były świeże jagody :(