Nie chcę żyć w świecie, w którym wszystko jest chwilowe, ulotne.
Nie chcę tworzyć formy do lata, do wakacji, do wyjazdu, czy do pokazania się w bikini na plaży, na której będę obecna kilka dni. Nie chcę czekać na kolejny poniedziałek, nowy rok, nowy miesiąc ze zmianami. Nie chcę żyć od weekendu do weekendu, marnując pozostałe pięć dni tygodnia na marudzenie. Nie potrzebuję być „modna”. Nie chcę czekać z założonymi rękami na cud, który otworzy mi bramy do mojego wymarzonego życia. Nie chcę się zasiedzieć w domu. Nie chcę być w jednym tygodniu super slow, a w kolejnym super produktywna. Nie chcę odżywiać się przez miesiąc idealnie zdrowo, a przez kolejne dwa śmieciowo i później znowu ultra zdrowo. Nie chcę, żeby coś było na chwilę, żebym osiągając cel, rezygnowała z drogi. Nie chcę poddawać się sugestiom i presji. Nie chcę się czuć jak na karuzeli. Nie chcę tylko marzyć i tylko śnić. Nie chcę skreślać swoich celów tylko dlatego, że potrzebują czasu. Nie chcę już czekać.
„There are moments when you fall to the ground
But you are stronger than you feel you are now
You don’t always have to speak so loud, no
Just be as you are
It doesn’t matter if you become some star
Life is better when you open your heart
You don’t always have to act so hard, no
Just be as you are”
Pragnę zmian. Pragnę tego, żebym w końcu mogła powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Że coś osiągnęłam, że mogę powiedzieć, że zmiany, które wprowadziłam są długotrwałe. Pracuję nad nowymi nawykami, żeby zastąpić te stare, niezbyt dobre dla mnie. Pracuję.
Chcę dać z siebie wszystko. Chcę pokazać sobie, że dam radę. Chcę zapracować na swój sukces. Chcę się zmęczyć. Chcę czuć dni, które są wypełnione po brzegi. Chcę czuć obezwładniające zmęczenie na koniec dnia, które miesza się z euforycznym poczuciem satysfakcji. Będę musiała walczyć z moim słomianym zapałem, który czyha tylko na chwilę mojej słabości. Ale wiem też, że jestem od tego wszystkiego silniejsza. Czas uwierzyć w siebie, czas pokazać światu, kto tu wymiata.
Jestem gotowa na to, żeby zmierzyć się z czasem, z moimi słabościami, z lękami i niepewnością. Chcę skopać tyłek mojemu braku pewności siebie. Chcę żyć w taki sposób, jaki będzie dla mnie najlepszy.
Chcę do cholery ruszyć z miejsca. Chcę, żeby moje życie działo się tu i teraz.
Sprawię, że tak będzie. Od dzisiaj.
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”200px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Sałatka z krewetkami[/dropshadowbox]
Składniki:
Sałatka:
- garść zielonej sałaty
- garść sałaty „strzępiastej”
- 15 listków botwinki
- 10 pomidorów koktajlowych
- 1 łyżka posiekanego szczypiorku
- 1 łyżka prażonych pestek dyni
Krewetki:
- 20 krewetek
- pół świeżej papryczki chili
- 2 ząbki czosnku
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- pęczek pietruszki
- listki z jednej gałązki mięty
- kilka kropel soku z cytryny
- 1 łyżka oliwy z oliwek
Dressing:
- 1 ząbek czosnku
- świeży tymianek (8-10 gałązek)
- listki z dwóch gałązek mięty
- kilka kropel tabasco
- 1 łyżka octu balsamicznego
- sok z połowy cytryny
- 2 łyżki oliwy
- szczypta cukru
Sposób przygotowania:
Wszystkie warzywa umyć. Sałaty i liście botwinki poszarpać i wyłożyć na talerz. Pomidory przekroić na pół, ulożyć na sałatach, posypać szczypiorkiem i pestkami dyni.
Krewetki rozmrozić w letniej wodzie (zajmie to niecałe 10 minut), w razie potrzeby obrać z pancerzy, oderwać głowy i oczyścić z jelit. W większości przypadków krewetki są już przygotowane do obróbki termicznej. Opłukać je i osuszyć za pomocą ręcznika papierowego. Na patelni rozgrzać oliwę, dodać pokrojony w plasterki czosnek, papryczkę chili i słodką paprykę – podsmażać razem około minuty. Dodać krewetki i smażyć je po jednej minucie z każdej strony. Odstawić z ognia, posypać posiekaną pietruszką i miętą oraz wycisnąć sok z cytryny.
Do moździerza wrzucić pokrojony czosnek, posiekany tymianek i miętę oraz sól. Ucierać do momentu połączenia się składników. Dodać tabasco, ocet balsamiczny, sok z cytryny i stopniowo wlewać oliwę ciągle mieszając.
Sałatkę podawać z krewetkami i polewać dressingiem.
Smacznego!
∗∗∗
Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!
Madame Malonka
20 lipca 2016 @ 22:23
Dobrze powiedziane. Te wyzwania do wakacji, nowe tygodnie, kolejne poniedziałki są przejawem, że ludzie próbują. Nie chcą stać w miejscu, lecz iść do przodu, jednak jako że jesteśmy tylko ludźmi, czasem błądzimy i czasem odnosimy porażki. Ważne tylko zastanowić się, po co to robimy. Czy jest to podyktowane modą, czy naszą potrzebą zmiany. Wtedy zaś dobrze pamiętać po co to się robi i walczyć dalej. Trzymam kciuki i życzę powodzenia! Też biorę się w garść, bo trochę zdziadziałam.
P.S. Świetny kawałek!
Jola Piasta
21 lipca 2016 @ 21:24
No to do roboty! Trzymam kciuki również za Ciebie ;)
Madame Malonka
23 lipca 2016 @ 22:18
Dziękuję! :)
Blue Kangaroo - BLOG STUDENCKI
19 lipca 2016 @ 20:10
Widzę, że jestem pozytywnie zmotywowana do zmian, aż bije energią z tego wpisu. Z całego serca życzę Ci, żeby wszystko się udało! Trzymam kciuki! A przepis, no cudowny, muszę skorzystać, bo uwielbiam krewetki!
PS Wybierasz się na See Bloggers? :)
Jola Piasta
21 lipca 2016 @ 21:23
To prawda Aniu, jak nigdy wcześniej ;)
Nie będzie mnie, jeszcze nie :)
Natalia Sławek
19 lipca 2016 @ 06:01
Bardzo do mnie trafia Twój monolog na początku. Dobry strumień myśli!
A powiedz proszę, gdzie kupujesz takie krewetki? W uk miałam swoje upatrzone sklepy, a w Pl jeszcze nie trafiłam na dobre krewetki.
Jola Piasta
19 lipca 2016 @ 10:35
Dzięki Natalia ;)
Ja niestety sama mam problem z krewetkami, dlatego tak rzadko je przyrządzam mimo, że je uwielbiam. Kupuję je po prostu w zwykłych supermarketach, a wiadomo, jakie są tam sprzedawane. Nie trafiłam jeszcze na krewetki godne polecenia, które urwały mi wiadomo co.
Natalia Sławek
19 lipca 2016 @ 13:23
Oh, szkoda! Ja w UK bardzo bardzo lubiłam krewetki z Lidla z serii Deluxe. Jeśli masz ten sklep pod nosem (ja nie) to warto zerknąć.
littlehappyme
18 lipca 2016 @ 22:20
Nie mogę oglądać takich pyszności na dobranoc bo robię się bardzo głodna :D
Jola Piasta
19 lipca 2016 @ 10:34
A to zdrowe, to można jeść :D