Skip to content
Menu
0
Twój koszyk jest pusty

Smoothie z jarmużem, bananem i kiwi / mój pierwszy bieg

Od jakichś trzech tygodni regularnie ćwiczę. Na początek delikatnie, bez parcia na „wszystko fit”, co by nie stracić motywacji. Idzie mi naprawdę nieźle. Postanowiłam zatem w niedzielę dodać do całości bieganie. Zebrałam się więc w sobie i niespodziewanie wyszłam to właśnie uczynić. Zaskoczyłam tą decyzją wszystkich wkoło, a najbardziej chyba samą siebie. Kiedyś biegałam, tak. To było czasach gimnazjum? Szkoły średniej? W każdym razie upłynęło mnóstwo wiosen od tamtej pory. Jednak jak postanowiłam, tak też zrobiłam.

Nie biegałam już jakieś milion lat, więc podeszłam do wszystkiego na luzie. Psiak na smyczy, sportowe buty na nogach i luz w głowie. Na początku marsz, spokojne tempo, głęboki oddech, bez zrywów, spiny i presji. Ale tak sobie myślę, że ile będę tak chodzić, przecież wyszłam pobiegać, a nie na spacer. To też przyspieszyłam dosyć znacznie, jak się później okazało było to najgorsze posunięcie z możliwych. Ale o tym później. Łatwo się domyślić, że po jakiejś minucie sapałam już jak hipopotam, a kolka złapała mnie niedługo po tym. I nie odpuściła do końca skubana.
Zaczęłam się nieźle męczyć, nogi miałam jak z waty, a oczy powoli wychodziły mi z orbit. Oczywiście, żeby było śmieszniej, mój pies był jakieś tysiąc kilometrów świetlnych przede mną. Zerknęłam więc na telefon, żeby ilością przebiegniętych kilometrów zrekompensować sobie żałosny obraz mojej osoby w tamtej chwili. A tam mi bardzo mądra aplikacja pokazuje, że nie przebiegłam jeszcze nawet kilometra. Kilometra! Załamałam się na jakieś kilka sekund, po czym zacisnęłam zęby i biegłam dalej. Była to kolejna decyzja, za którą Nobla raczej nie dostanę. Udało mi się dobiec do domu z żałosną miną i na ugiętych nogach. Wyglądało to tak, jakby to mój pies wyprowadzał mnie na smyczy, a nie odwrotnie. Doczołgałam się do drzwi i ostatkiem sił wturlałam się do domu. Jęcząc i stękając ostatnim oddechem poinformowałam męża, że przebiegłam 2 kilometry i właśnie mam zamiar umrzeć. On popatrzył na mnie z miną cierpiącego człowieka i zatroskanym głosem spytał

Wiesz, że odległość liczona była w milach?

I co z tego?

I to z tego, że kompletnie nieprzygotowana, bez żadnych ćwiczeń, bez większego pomyślunku przebiegłaś tak naprawdę 3,5 km pierwszy raz od… hmmm powiedzmy od dawna. Ach zapomniałbym. Jutro nie podniesiesz się z łóżka. Zakwasy moja Kochana, zakwasy.

No i były. Takie, że ledwo chodziłam.

Moja głupota w przypadku pierwszego biegu przebiła moje wszystkie, ostatnie równie inteligentne, pomysły. Poczytałam, podowiadywałam się i teraz robię to tak, jak trzeba. Mam trening rozpisany na 10 tygodni i przez pierwsze 2 tygodnie wbrew pozorom w ogóle nie biegam, tylko maszeruję. Nauczę się dzięki temu cierpliwości, wytrwałości i systematyczności. A dodając do tego pozostałe zestawy ćwiczeń czuję, że w końcu aktywność fizyczna stanie się dla mnie tak naturalnym odruchem, jak oddychanie.

Trzymajcie za mnie kciuki!

A pozostając w sferze zdrowych nawyków, namawiam Was do spróbowania tego odjazdowego smoothie z jarmużem, bananem i kiwi. Jest pieruńsko zdrowe i naprawdę nieźle smakuje. Sama byłam pozytywnie zaskoczona, bo nie wierzyłam przez długi czas, że jarmuż w innej postaci, niż zdrowe chipsy, może smakować. A jednak. Spróbujcie, niesamowicie Was do tego zachęcam!

[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”250px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Smoothie z jarmużem, bananem i kiwi[/dropshadowbox]

Składniki:

  • 2 szklanki jarmużu
  • 1 banan
  • 1 kiwi
  • ½ grejpfruta
  • sok z połowy cytryny
  • 1 szklanka soku jabłkowego

Sposób przygotowania:

Jarmuż dokładnie umyć i pozbyć się łodyżek (jeżeli są grubsze). Banana obrać ze skórki i pokroić na mniejsze kawałki. Grejpfruta obrać i pozbyć się wszystkich białych włókien, także tych ze środka. Można również wycisnąć po prostu sok z połowy grejpfruta. Kiwi obrać i przekroić na 4 części. Owoce wraz z sokiem z cytryny i sokiem jabłkowym umieścić   blendera i zmiksować.

smoothie-z-jarmużem-bananem-i-kiwi-MLT 2

smoothie-z-jarmużem-bananem-i-kiwi-MLT 3

smoothie-z-jarmużem-bananem-i-kiwi-MLT 4

Smacznego!

∗∗∗

A jak u Was mają się sprawy ze sportem? Lubicie? Potrzebujecie? Trenujecie? Mile widziane wszelkie rady dotyczące tego, jak spokojnie i odpowiedzialnie rozpocząć tę przygodę. Chłonę, jak gąbka :)

∗∗∗

Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!

 

Udostępnij:

Komentarze

5 komentarzy

  1. 12 kolorowych i wiosennych koktajli:) – psychodietetyka.org
    2 kwietnia 2016 @ 17:09

    Reply

  2. Healthy Life Connoisseur
    22 lutego 2016 @ 22:24

    Przyjemność w sporcie najważniejsza;), zawsze to sobie powtarzam!

    Reply

  3. Asia Tarkowska
    21 lutego 2016 @ 18:52

    Ja kompletnie nie umiem biegać, męczę się po 3 minutach, także podziwiam te 3,5 km :D

    Reply

  4. Daria
    20 lutego 2016 @ 14:48

    Dla mnie jedyną w pełni akceptowalną formą ruchu bez której nie mogę żyć jest taniec. Na wszystko inne mam takie fazy i już wiem, że nie ma sensu robić planów, bo to nic nie da. Jak będę miała ochotę to pójdę biegać, pójdę na siłownię, basen. Ale jak nie mam ochoty, to nic na świecie mnie nie zmusi. Natomiast taniec jest jak tlen i to on jeszcze trzyma mnie w jakiejś przyzwoitej formie fizycznej :)
    PS Genialna koszulka!

    Reply

  5. Natalia I Create Your Health
    19 lutego 2016 @ 13:54

    Lubię i potrzebuję, a byłam klasycznym kanapowcem. Na zajęciach w-f w podstawówce nie byłam w stanie przebiec 400 m!, więc wyobrażasz sobie w jak kiepskiej byłam kondycji jeszcze jako dziecko… A wszystko dlatego, że nikt mnie tym nie zaraził tą pasją, nie pokazał że może być przyjemna. Pamiętam tylko lekcje na których wszystko było na czas i metry, oceny za to jak bardzo jest się sprawnym albo nie jest, ciągle te same gry zespołowe, których nie lubiłam. Nikt z nauczycieli nie zauważył potencjału w innych dziedzinach (np. tego że byłam rozciągnięta jak guma, bo gimnastyki nikt nie prowadził).
    Co sprawiło, że mój stosunek się zmienił? Zaczęłam ćwiczyć tylko co naprawdę mi pasuje, wtedy kiedy mam ochotę i bez presji czasu czy km. Szukaj swojej dyscypliny, nie miej wyrzutów sumienia jeśli jednego dnia odpuścisz. Nie porównuj się z kimś, kto trenuje od dawna, tylko ze sobą z początku :-) Postępy są bardzo motywujące ;-)

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *