Wiecie, że kocham lato. Oprócz zachwytu nad słońcem i mnóstwem innych rzeczy, o których już pisałam, czekam na pewne dni. Wyjątkowe, które zdarzają się tylko w czasie ciepłych miesięcy.
Otóż są takie momenty, które nazywam magią. Wyobraźcie sobie dzień w środku lata. Jest ciepło, ale nie gorąco, a tym bardziej nie jest duszno. Chmury zasłaniają całe niebo. Są ciemne i ciężkie. Wieje dosyć silny wiatr, ale nie na tyle mocny, żeby stracić głowę. Biorąc pod uwagę to, co napisałam, powinnam jeszcze dodać, że zbliża się burza. Ale tak nie jest. Nie ma śladu po błyskawicach, nie słychać grzmotów. Jest przerażająco spokojnie. Mimo wiatru wszystko cichnie, zamiera. Powietrze jest świeże i aż prosi się o to, żeby wdychać je głęboko do płuc. Nie jest to przejściowe zachmurzenie, słońce nie skrada się za każdą chmurą. Nie ma szans się przebić.
To są moje momenty. Mimo, wydawałoby się, niesprzyjającej aury – moją twarz zdobi uśmiech. Ale nie taki szeroki, typowy. Ten uśmiech niesie ze sobą uczucie ulgi, poczucie bezpieczeństwa, pewność. Jest prawie niezauważalny, ale ma szczególne miejsce w moim sercu.
Nie wiem, czy potrafię to wytłumaczyć. Czy potrafię sprawić, żebyście zrozumieli, o co mi tak naprawdę chodzi. Nie mam na myśli po prostu pochmurnych dni, których jest od groma. To nie jest zwykła pogoda bez słońca, bo „zbiera się na deszcz”. Ja od razu czuję, że to jest ten dzień, ten moment. Od razu wyczuwam w powietrzu, że nadchodzi moja osobista magia. Nie do końca wiem, jak to rozpoznaję, ale tak jest. Te odczucia towarzyszą mi od dziecka. A jest ich jak na lekarstwo. Poprzedniego lata mogłam się cieszyć tylko jednym takim momentem. W tym roku jeszcze na niego czekam.
Kładę się wtedy na trawie, zamykam oczy i trwam. I to są jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu.
[dropshadowbox align=”center” effect=”lifted-both” width=”200px” height=”” background_color=”#ffffff” border_width=”1″ border_color=”#be9656″ ]Placuszki z bananem[/dropshadowbox]
Składniki:
- 3 jajka
- 0,5 szklanki maślanki
- ¼ szklanki oleju rzepakowego
- 1 ¹⁄³ szklanki mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 łyżeczka otrębów pszennych
- 1 łyżeczka zarodków pszennych
- szczypta cynamonu
- 2 banany
- 1 łyżka masła
- kilka kropel soku z cytryny
Sposób przygotowania:
W jednej misce wymieszać wszystkie płynne składniki, czyli jajka, maślankę i olej. W drugiej misce wymieszać wszystkie suche składniki, tj. mąkę, proszek do pieczenia, sodę oczyszczoną, otręby i zarodki. Połączyć suche składniki z płynnymi, dokładnie wymieszać i odstawić na 15 min., żeby ciasto mogło odpocząć. Po tym czasie może ono zgęstnieć, wtedy trzeba dolać odrobinę wody aby uzyskać odpowiednią konsystencję. Na rozgrzaną patelnię nakładać łyżką ciasto i piec placuszki na średnim ogniu, aż do pojawienia się na ich powierzchni charakterystycznych bąbelków. W tym momencie włożyć w placka plastry bananów. Wtedy przewrócić na drugą stronę i dopiekać jeszcze chwilę. Placuszki najlepiej jest układać jeden na drugim, dzięki czemu jeszcze bardziej zmiękną pod wpływem wydobywającej się z nich pary.
Obrać drugiego banana, przekroić wzdłuż na pół i posypać cynamonem. Na osobnej patelni rozpuścić masło i podsmażać banana z obu stron aż do zarumienienia. Na koniec pokropić wszystko sokiem z cytryny.
Placuszki podawać ze smażonym bananem i sosem, który utworzy się podczas jego smażenia.
Smacznego!
∗∗∗
Jeżeli ten wpis Ci się spodobał, bądź aktywnym czytelnikiem i wyślij go w świat za pomocą przycisków, które widnieją poniżej. Z góry dziękuję!
Healthy Life Connoisseur
17 lipca 2016 @ 17:11
Lubię twoje teksty i przepisy po nich:)
Jola Piasta
18 lipca 2016 @ 11:45
Ach… jak ja lubię czytać takie komentarze w poniedziałki :D <3
Blue Kangaroo - BLOG STUDENCKI
15 lipca 2016 @ 08:48
Widzę, że o dobre porze weszłam na ten wpis. :D Dziękuję za śniadaniową inspirację!
Jola Piasta
18 lipca 2016 @ 11:44
Ania, do usług! Widziałam, że faktycznie przygotowałaś placki na bazie tego przepisu. Bardzo się cieszę i dumnam :*
Blue Kangaroo - BLOG STUDENCKI
18 lipca 2016 @ 21:42
Taaak, pychota!
Kasia Janeta |Wyspa Inspiracji
14 lipca 2016 @ 22:49
Jak zawsze piękne zdjęcia i inspirujący tekst. Takie momenty zdarzają mi się bardzo często. W wietrze jest coś kojącego, nad czym warto zatrzymać się na dłużej, popatrzeć na uciekające pod wpływem jego podmuchu chmury, posłuchać szumu drzew i traw. A w końcu przegoni on pochmurne dni i znów wyjdzie słońce. PS. Robiłam ostatnio podobne placuszki, ale nie pomyślałam o usmażeniu banana do nich. Muszę wypróbować :)
Jola Piasta
18 lipca 2016 @ 11:44
Kasiu, ten wiatr to faktycznie ma coś w sobie uspokajającego. Uwielbiam czuć go na policzkach.
aleksandra.stabrawa
14 lipca 2016 @ 13:41
Taki „moment” dnia ostatnio był u nas – upał, żar sie z nieba leje. Pół godziny później leje jak z cebra a my biegamy dookoła stołu na tarasie i chlapiemy się z deszczem :)))
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:37
Ja każdego roku w lecie tańczę w deszczu. Przynajmniej jeden raz. Ostatnio (rok temu) dodałam nawet krótki filmik na Insta i Fb, kiedy to się działo ;)
Justyna Lis
14 lipca 2016 @ 11:05
Mój „moment” to w taką wiosenną pogodę – lekki chłód, świeże powietrze, promienie słońca. Ci, którzy mnie znają, nazywają to „moją pogodą”. A placki, jak zwykle foodporn idealny!
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:36
Ta pogoda, którą opisałaś jest mi również bliska.
A foodporn zawsze spoko :D
kashienka OdkrywającAmerykę
13 lipca 2016 @ 22:13
Placuszki wyglądają naprawdę boski – zapisuję przepis do wykorzystania :)
A magiczne chwile – zdarzaja sie mi bardzo czesto – a prawdopodobnie teraz je po prostu częsciej dostrzegam i doceniam <3
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:35
Kochana wielkie dzięki!
Ja też te codzienne chwile dostrzegam i uważam, że są cudowne!
littlehappyme
13 lipca 2016 @ 21:41
Mniam, ale pyszności! :D Chętnie bym jednego ukradła :D
No i zdjęcia cudne!
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:35
Miód na moje serce <3
Natalia
13 lipca 2016 @ 20:30
Och, dokładnie rozumiem, a raczej czuję to, o czym piszesz. Takie chwile są na wagę złota. Mam wtedy ochotę tańczyć, biegać, kłaść się na trawie i dziękować niebu za to, że jest. Choć u mnie ta pogoda w tym najbardziej magicznym momencie jest nieco inna.
Zdjęcia zachwycające! :)
Jola Piasta
14 lipca 2016 @ 20:35
Natalia, przepięknie dziękuję!
Pielęgnujmy tę magię :*